środa, 11 listopada 2015

Rozdział 3. (2/2)

– Proszę jak najszybciej dostarczyć mi te wyniki badań, dobrze? – Klara zwróciła się do towarzyszącej jej pielęgniarki, wychodząc z sali chorych.
– Dobrze, pani doktor – potwierdziła pielęgniarka, po czym odeszła szybkim krokiem.
Lekarka stanęła w miejscu, przeglądając jeszcze trzymane w ręku papiery. Do Łukasza, który wciąż czekał na szpitalnym korytarzu na przyjście swoich przełożonych albo przynajmniej na Radka, który zapewne wpuściłby go do pokoju lekarskiego, zwrócona była tyłem, jednak on ją rozpoznał, mimo że teraz widział ją w nieco innych okolicznościach. Zmysłowa, seksowna sukienka tym razem zastąpiona została szpitalnym uniformem, w którym owszem, również wyglądała dobrze i który również podkreślał jej smukłą sylwetkę, ale przecież nie mógł równać się ze strojem, który miała na sobie tamtego wieczoru. Jej długie, brązowe włosy, wtedy były rozpuszczone i przy każdym ruchu z gracją opadały na jej ramiona i plecy, a teraz - spięte w luźny, wysoki kok. Wyglądała więc nieco inaczej, poza tym widział ją od tyłu i z odległości kilku metrów, jednak coś w środku sprawiało, że miał nieodparte wrażenie, że stojąca przed nim szczupła lekarka to właśnie Klara. Szybko mógł zweryfikować swoje przypuszczenia, ponieważ po chwili odwróciła się i ruszyła w stronę pokoju lekarskiego.
Łukasz tak naprawdę w ogóle nie rzucał się w oczy. Ubrany w normalne, cywilne ubrania wyglądał na osobę, która przyszła do kogoś w odwiedziny - a widok odwiedzających w ciągu dnia na szpitalnym oddziale nie był niczym dziwnym. Klara, wciąż kątem oka analizując dokumentację, po prostu nie zwróciła na niego uwagi.
– Klara? – zagadnął, gdy zdążyła go już minąć, na co młoda lekarka gwałtownie odwróciła się w jego stronę. – Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś cię spotkam.
– C-co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona.
– Pracuję – odpowiedział beztrosko.
– No proszę, i już pierwszego dnia spóźniłeś się na odprawę – skomentowała ironicznie.
– Uprzedzałem, że się spóźnię – usprawiedliwił się. – Masz chwilę? Możemy pogadać? – wypalił. Nie przyszło mu do głowy nic innego, a poza tym faktycznie chciał z nią porozmawiać. To, że zaczął pracować akurat w tym szpitalu, potraktował jako szansę od losu, którą dostał nieświadomie. To był czysty przypadek, bo przecież załatwianie etatu zaczął wcześniej, kiedy nie znał jeszcze Klary, a podczas ich spotkania nawet nie zapytał, gdzie pracuje.
– Jakbyś nie zauważył, jestem w pracy. W pracy – powtórzyła, by zabrzmiało nieco dobitniej. I odeszła, chociaż serce podpowiadało, by zostać. Pogadać z nim. Wytłumaczyć, że to, co mu wtedy powiedziała, nie do końca oznacza to, czego tak naprawdę chce. I… może spróbować jeszcze raz. Zacząć od początku. Umówić się na kawę, na kolację albo na spacer. Pogadać. Poznać się. Zakochać się. I dopiero potem, ewentualnie, iść ze sobą do łóżka. Dopisać początek tej historii, którą zaczęli – przewrotnie – od końca. Albo przynajmniej: od środka.
Rozum natomiast kazał iść. Komenda była prosta: odejdź, nie rozmawiaj z nim, zapomnij! Sparzyła się już zbyt wiele razy, by teraz znów móc zaufać jemu… i sobie. Chyba to właśnie było najtrudniejsze – zaufać sobie. Uwierzyć, że jej życie niekoniecznie musi być nieszczęśliwe.
Rozumu nie posłuchała już wtedy, kiedy spotkała się z nim pierwszy raz i postanowiła nie ponawiać tego błędu. Tak, jakby to cokolwiek miało zmienić. Łudziła się, bo przecież nie zmieni. To, że będzie go unikać, nie sprawi, że fakt, iż poszli ze sobą do łóżka pod wpływem impulsu i tak naprawdę w ogóle się nie znając, gdzieś zniknie. Stało się. Przed przeszłością można uporczywie uciekać, ale to jej nie zmieni, nie sprawi, że będzie inna. Można udawać, że coś się nie wydarzyło, ale to będzie fikcja. Może idylliczna, ale bez związku z rzeczywistością. Klara niby to wiedziała, ale żadna inna postawa nie była, według niej, właściwa. Przecież nie mogła mu powiedzieć: no, w sumie to było super, ale teraz czas wrócić do rzeczywistości i o sobie zapomnieć, bo oprócz seksu nic nas nie łączy. Chyba nawet nie miała na to odwagi.
Scenariusza, że będą razem pracować, nigdy nie brała pod uwagę. Dlaczego musiał wybrać akurat TEN szpital, pytała samą siebie w myślach, siedząc na kanapie w pokoju lekarskim i wiedząc, że kawałek dalej, na korytarzu, za drzwiami jest on – mężczyzna, z którym spędziła naprawdę upojną noc i który był dla niej nie tylko idealnym wzorem męskiej fizyczności, ale i chyba największą tajemnicą, z jaką kiedykolwiek przyszło jej się zmierzyć. Tę tajemnicę, która spowijała Łukasza, bardzo chciała odkryć. Fascynował ją niesamowicie. Intrygował. Było w nim coś, co sprawiało, że nie potrafiła w żaden sposób pozbyć się go ze swojej głowy, wymazać gumką jego obraz i skasować jego imię przyciskiem delete.
Skryła twarz w dłoniach, chcąc nieco uspokoić rozszalałe myśli kłębiące się w jej głowie. Dość, stop – Klaro, musisz przestać o nim myśleć, upominał ją jej własny rozsądek, który miał okazję dość do głosu. To przecież nie miało sensu, ona i Łukasz TYLKO się przespali, to jeszcze o niczym nie świadczy. Klaro, pamiętaj, to o niczym nie świadczy. Kiedyś, w zupełnie innej, choć jednocześnie tak podobnej sytuacji niby też nie znaczyło, a potem... Nie, nie będzie żadnego «potem», nie może być, to nie będzie miało żadnych innych skutków oprócz tego, że spędziliśmy miły wieczór, uspokajała się w myślach, odpędzając równocześnie pojawiające się w jej głowie obrazy z przeszłości.
Powoli wracała do rzeczywistości – do pracy, w końcu na dzisiaj miała jej mnóstwo, a na dodatek o trzynastej miała asystować Wysockiemu, musiała się do tego przygotować. Tak samo, jak do zaplanowanej na następny dzień operacji, w której to ona miała być operatorem. Gra toczyła się bowiem o wysoką stawkę – nie tylko o zdrowie i życie pacjenta, co było kwestią oczywistą i niepodważalną, ale też i o nią samą, o jej pozycję i karierę. Wiedziała, że jej działania będą miały wpływ na przyszłość i że skoro Wysocki obdarzył ją zaufaniem, ona musi postarać się o to, żeby po pierwsze: tego zaufania nie zawieść, a po drugie: żeby wyciągnąć z tego maksymalne korzyści, uczyć się i rozwijać. Miała świadomość też tego, że jej praca w najbliższych dniach wpłynie również na decyzję Wysockiego odnośnie wyjazdu. Pewnie gdyby Kamil jej nie powiedział, w ogóle by o tym nie myślała, bo możliwość uczestnictwa w tak prestiżowym przedsięwzięciu dla młodych lekarzy była po prostu abstrakcją, pobożnym życzeniem, którego nie uda się ziścić, a tu taka niespodzianka! Klara nie byłaby sobą, gdyby się tym nie przejęła albo odpuściła. Miała przed sobą wielką szansę i zamierzała zrobić wszystko, by z niej skorzystać. Tym bardziej, że miała świadomość tego, że – mimo dość sporej konkurencji na to miejsce – ten wyjazd i uczestnictwo w badaniach były w zasięgu jej ręki. Wystarczyło tylko sięgnąć. I kto jak kto, ale ona nie należała do osób, które zawahałyby się to zrobić.

*

– Dziękuję za współpracę, pani Klaro. – Doktor Wysocki ściągnął maseczkę chirurgiczną i odkręcił kran, by umyć ręce.
– Panie doktorze – zagadnęła, pomijając kurtuazyjne: również dziękuję – ta jutrzejsza operacja...
– Co z nią? – odparł, jak gdyby nigdy nic. Dobrze wiedział, o której operacji Klara chce porozmawiać i w pewnym momencie nawet zaczął się obawiać, czy młoda lekarka nie chce zdezerterować i powiedzieć mu, że nie poradzi sobie z tym zabiegiem, co samo w sobie specjalnie by go nie obeszło i nie potraktowałby tego jakoś bardzo emocjonalnie, ale oznaczałoby, że pomylił się co do niej – a to już nie byłoby dla niego takie obojętne.
– No bo w grafiku jestem wpisana jako operator i chciałam zapytać – cedziła ostrożnie – czy to nie jest jakaś... pomyłka – dokończyła wreszcie. Wiedziała, że to raczej nie pomyłka, ale Wysocki, mimo że miał co do tego przynajmniej kilka okazji, nie odezwał się na ten temat ani słowem, widocznie czekając na jej ruch, a ona musiała się w końcu jakoś upewnić – nawet, jeśli odpowiedź była oczywista – i uznała, że w takiej formie będzie najostrożniej. Nie chciała wyjść na przesadnie pewną siebie.
Czyli nie chce odpuścić, Hubert odetchnął w myślach, wiedząc już, na jakie tory schodzi rozmowa.
– A jak pani sądzi? – zapytał, nieco zbijając ją z tropu i widocznie chcąc sprawić, by odpowiedź wyszła od niej.
– Nooo... – zawahała się, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć i jak potraktować taką odpowiedź doktora – mam nadzieję... to znaczy, wydaje mi się, że nie.
– To dobrze się pani wydaje. – Nie patrząc na nią, otrzepał ręce z wody i wytarł je w papierowy ręcznik.
Klara odetchnęła z ulgą. Mimo początkowo dwuznacznej reakcji starszego lekarza, okazało się, że jednak to prawda – tak, jak przypuszczała. Teraz miała tego potwierdzenie i chociaż na zewnątrz zachowywała profesjonalizm i powagę, w środku cieszyła się jak mała dziewczynka.
– Super! – wyrwało jej się. – To znaczy, bardzo się cieszę – niemalże natychmiast spoważniała i zreflektowała się czym prędzej.
Wysocki tego nie skomentował – był przeciwny emocjonalnym porywom i w sumie miał rację, bo to w końcu szpital, a bycie lekarzem nie jest zabawą, ale oczyma wyobraźni zobaczył siebie sprzed ponad dwudziestu lat. Prawie poczuł tę radość i ekscytację, które towarzyszyły mu, kiedy dowiedział się o swojej pierwszej samodzielnej operacji. To było tak dawno i tak niedawno jednocześnie. Dawno, bo daty przecież nie kłamały, a niedawno – bo wciąż tak dobrze to pamiętał.
– Mam nadzieję, że zapoznała się pani z przypadkiem i skompletowała potrzebne badania. – Spojrzał na nią badawczo. – No i że zdaje sobie pani sprawę z odpowiedzialności.
– Tak, oczywiście.
– Też się cieszę – podsumował obojętnie. – Spotkajmy się w pokoju lekarskim, pogadamy o szczegółach – dodał, wychodząc z pomieszczenia.
Aż zacierał ręce, nie mogąc się doczekać, kiedy będzie mógł ją przemaglować. Z teorii. Nie mógł dopuścić jej do stołu, nie mając pewności, że wie, co trzeba po kolei zrobić i na co na każdym etapie trzeba uważać najbardziej. Jasne – znajomość teorii to jeszcze nie wszystko, dużo trudniej jest wcielić ją w życie, ale przecież bez teorii nie będzie dobrze wykonanej praktyki.
Klara – jak nietrudno się domyślić – z tym zadaniem, będącym niejako przedsmakiem prawdziwego zabiegu, poradziła sobie śpiewająco, mimo że nie miała zbyt wiele czasu, by jakoś specjalnie się do tego przygotować. Zaskoczenie lekarki też, w pewnym sensie, było częścią planu Wysockiego.
– No dobrze – podsumował z typową dla siebie lakonicznością.
– Cieszę się, panie doktorze, że podobał się panu mój monolog – odparła z delikatną ironią, chociaż wciąż nie było to przesadnie niegrzecznie. – Szkoda tylko, że jestem już lekarką, a nie studentką i egzaminy mam dawno za sobą – powiedziała po cichu chwilę później tak, by Wysocki, który po skończeniu rozmowy jeszcze raz zaczął przeglądać przekazane mu przez Klarę wyniki badań pacjenta i analizować jego historię choroby, nie usłyszał.
– W rozumieniu studenckim – zaczął moralizatorsko – może i tak. Ale teraz czekają panią dużo trudniejsze egzaminy i bez poprawkowych terminów. Na przykład, jutro. – Wysocki jednak usłyszał i nie omieszkał skomentować.
– Wiem – wybrnęła, nie tracąc zimnej krwi. – A wiadomo już, kto będzie na asyście? – zapytała, mistrzowsko zmieniając temat.
– Okaże się – mruknął. – Mamy teraz małe zmiany i kadrowe, i w grafiku, więc trudniej to wszystko zaplanować. Ale jeśli pyta pani, czy będę to ja czy ktoś inny, to od razu mogę panią zapewnić, że jeśli to nie ja będę na pierwszej asyście, to na pewno nie będę tam tak całkiem nieobecny, o to proszę się nie martwić – dodał nieco wyniośle.
– Nie śmiałabym w to wątpić.
– To się bardzo cieszę, że się rozumiemy – odparł, również nie stroniąc od ironii.
Nie było wątpliwości, że Klara i doktor Wysocki to dwa bardzo silne, wyraziste charaktery. Oboje byli uparci, zawzięci, nieco porywczy i ambitni, a zawodowym polu walki walczyli jak lwy – nie tylko o życie i zdrowie pacjentów, ale i o samych siebie, własną pozycję. Klara pod tym względem była do niego bardzo podobna – tak jak on nigdy nie odpuszczała, imając się wszelkich sposobów, byleby się nie poddać. Może właśnie dlatego w gruncie rzeczy dobrze się rozumieli – może nie pałali do siebie przesadną sympatią, bo zachowanie i styl bycia mężczyzny, szczególnie w stosunku do młodych lekarzy, raczej nie sprawiał, że można było szybko i łatwo go polubić. Ale mimo że Wysocki jawił się jako nieco zadufany w sobie, surowy, oschły, niedostępny i twardy przełożony, a Klara często w rozmowach towarzyskich określała go mianem kapo, tak naprawdę ceniła go jako lekarza – za wiedzę i umiejętności – i cieszyła się, że to właśnie on czuwa nad jej specjalizacją i nie wcale nie była nim przerażona, nawet mimo jego momentami trudnego charakteru. Przeciwnie – potrafiła nieustępliwie walczyć o swoje, o to, by jak najwięcej operować i by zwiększać swoją samodzielność. Chociaż Klara była szczera do bólu, a przy tym bywała czasem trochę wredna i ironiczna i nigdy nie starała się podlizać, chyba to właśnie ona potrafiła najlepiej się z nim dogadać. A on ją cenił – za umiejętności i za to, że potrafiła z nich korzystać, i za odwagę, którą – owszem – może czasem trzeba było nieco utemperować, ale też bardzo mu imponowała. Tylko mając wystarczająco dużo odwagi i wytrwałości, można wspinać się na wyżyny. I on o tym wiedział, i Klara – i zapewne właśnie dlatego, mimo tak samo wyrazistych, mocnych i nieco trudnych charakterów, których oczywistym skutkiem było ryzyko spięć między nimi, dobrze się dogadywali.
Klara była bardzo zdolna, a przy tym chyba najbardziej ambitna, przebojowa i uparta z wszystkich rezydentów. Pragnęła być najlepsza i konsekwentnie, niestrudzenie i bez choćby najmniejszych oznak zniechęcenia do tego dążyła, pokonując długą i trudną drogę. Ale do celu. Nie wiedziała jednak, że na oddziale pojawiła się dla niej silna konkurencja w osobie Łukasza. On był taki sam – świetny na sali operacyjnej i bardzo ambitny. Mimo że przez wydarzenia w swoim życiu prywatnym musiał nieco odpuścić i zająć się innymi sprawami, i tak nie zadowalała go przeciętność. Poza tym, był starszy od Klary, pracował trochę dłużej niż ona i, siłą rzeczy, było wielce prawdopodobne, że więcej umiał – a już na pewno miał więcej doświadczenia.
Chyba tak jak Klara musiał się czegoś w życiu trzymać. Mieć cel. Mieć powód, by codziennie wstawać z łóżka. Czasem siebie za to nienawidził – bo praca nigdy nie powinna być nadrzędnym celem. A w jego przypadku, biorąc pod uwagę sytuację rodzinną – tym bardziej. Nie było tak zawsze, ale jednak było i trochę go to przerażało. Ale musiał przyznać, że i tak był postęp. Bo choć nie udało mu się w pełni ugasić w sobie pragnienia zdobywania kolejnych laurów i bycia zawsze najlepszym, to dorósł. Musiał.

*

– I co tam, już koniec na dzisiaj? – zagadnął Andrzej Huberta, przebranego już w swoje normalne ciuchy. Samo pytanie było retoryczne, bo przecież dobrze znał grafik i wiedział, że kolega nie ma dzisiaj dyżuru.
– No tak – odparł, kątem oka przeglądając jeszcze najświeższe wyniki badań jednego z pacjentów. – W szpitalu tak. Bo jeszcze mam trzy godzinki w przychodni.
– W sumie niedużo – zauważył. – Będziesz miał czas, żeby odpocząć przed jutrem.
– A co jest jutro? – zapytał beztrosko.
– No wielki debiut twojej prymuski.
– Wielki debiut to ona już miała. A teraz po prostu będzie operować.
– Ale będziesz tam, prawda? – zapytał, patrząc przenikliwie na kolegę.
– Tak – odpowiedział szybko. – Tylko jest mały problem, bo nie ma kogo wcisnąć na asystę. Ja wolałabym nie być nie przy stole, a po prostu patrzeć z boku, ale chyba jednak mi to nie wyjdzie. Wszyscy inni zajęci.
– Nie wszyscy – zauważył Andrzej z miną, jakby właśnie wpadł na genialny pomysł. – Ten mój nowy nie ma co robić. Chętnie bym go przetestował, ale kompletnie nie wiem, gdzie go wkręcić w najbliższym czasie, bo wszystkie planowe zabiegi są już obsadzone, a przecież nie będę nikogo wykreślał, bo pewien młodzieniec postanowił kontynuować u nas specjalizację i – co gorsza – został przyjęty, mimo że na jego miejscu mógłby być jakiś normalny lekarz. Specjalista, bo takich nam brakuje.
– A ty znowu zaczynasz... Jest, jak jest. Dostaliśmy młodego, a nie specjalistę i musimy się z tym pogodzić – skomentował Wysocki. – I wyszkolić tych młodych tak, jak potrafimy najlepiej, bo faktycznie, jak słusznie zauważyłeś, drogi kolego, brakuje nam rąk do pracy. – Spojrzał na Andrzeja wymownie. – Ale dobrze, odpowiadając na twoje pytanie: tak, może jutro asystować Klarze. Młody się czymś zajmie, a ja mu się przyjrzę i obiecuję, że zdam Ci szczegółową relację.
– I na dodatek będzie to dla niego świetna lekcja pokory, jeśli będzie musiał asystować młodszemu od siebie lekarzowi i w dodatku kobiecie. – Michalski uśmiechnął się szelmowsko. – Dzięki, stary! Można na ciebie liczyć.
Andrzej i Hubert znali się od dawna – razem studiowali, razem robili specjalizację, a potem zaczęli pracować na tym samym oddziale. Połączyła ich naprawdę szczera przyjaźń. Typowo męska, ale szczera. W życiu ułożyło im się różnie – Hubert był samotny, a Andrzej założył szczęśliwą rodzinę, miał żonę, dwójkę dzieci i spełniał się również jako mąż i ojciec, ale oboje byli świetnymi fachowcami. I wciąż kontynuowali swoją przyjaźń, nie starając się ze sobą rywalizować, a po prostu wspierać i współpracować. Czasem się droczyli, nie zgadzali się ze sobą, dogadywali sobie nawzajem, ale cały czas byli dla siebie lojalni.

*

Klara wróciła do mieszkania. Ciemnego, pustego mieszkania, bo Marta jeszcze nie wróciła. Albo wróciła i już zdążyła wyjść. Ostatnio mało się widywały. Marta brała dużo dodatkowych dyżurów w różnych miejscach – chcieli z Kubą, swoim narzeczonym, zaoszczędzić jak najwięcej przed ślubem. On zresztą robił to samo, też bardzo dużo pracował. Między innymi dlatego też nie zdecydowali się jeszcze na wspólne mieszkanie. Nie chcieli niczego przejściowego, tylko od razu mieszkanie na stałe – takie, które spełni ich oczekiwania, które będą mogli zaaranżować tak, jaką chcą i w którym zamieszkają już na dłużej. Póki co, on wciąż mieszkał z dwójką kolegów, a Marta – z Klarą. W takiej konfiguracji było przede wszystkich taniej. Szczególnie dla Marty, bo przyjaciółkom udało się wynająć to mieszkanie po bardzo okazyjnej cenie. Właścicielowi zależało nie na zarobieniu wielkich pieniędzy, ale po prostu na tym, by mieszkanie, w którym nie mieszkał, a jednocześnie nie chciał sprzedawać, nie stało puste i nie marniało. Gdyby więc narzeczeni wynajęli jakieś mieszkanie, w którym przezimowaliby, dopóki nie znajdą swojego wymarzonego lokum, zapewne wydaliby dużo więcej pieniędzy – tak bardzo potrzebnych później. Kuba mieszkał stosunkowo niedaleko, więc narzeczeni i tak widywali się często, a przy tym mogli odłożyć jak najwięcej na swoje własne gniazdko. Oczywiście, raczej nie obędzie się bez kredytu, ale im więcej będą mogli zaoszczędzić i później dołożyć do tej sporej inwestycji, jaką było kupno i ewentualne wykończenie bądź wyremontowanie własnego mieszkania, tym lepiej.
Przez częstą nieobecność Marty Klara mogła powoli przyzwyczajać się do pustki w ich mieszkaniu. Nie, żeby nie potrafiła zająć się sama sobą i potrzebowała ciągłego towarzystwa albo była od swojej współlokatorki jakoś uzależniona, ale przecież były przyjaciółkami, mieszkały razem od dawna, więc na pewno trudno będzie się jej przyzwyczaić do tego, że zapewne w niedługim czasie zostanie sama. Całkiem sama – bo przecież perspektyw na związek czy założenie własnej rodziny nie miała żadnych.
Dobrze, że ona też często i dużo pracowała – z innych powodów niż przyjaciółka, ale jednak, więc w sumie perspektywa samotności w każdym tego słowa znaczeniu – również tej typowo mieszkaniowej – nie była aż tak przerażająca. Co, oczywiście, nie znaczy, że była spełnieniem jej marzeń. Nie miała zamiaru zaprzątać sobie tym głowy akurat teraz. W końcu następnego dnia czekała ją pierwsza samodzielna operacja. To znaczy – ściślej mówiąc, niekoniecznie pierwsza. Ale tamta wynikała z trudnych okoliczności, a ta – z uznania i zaufania Wysockiego, który zdecydował się jej ten zabieg powierzyć.
Nie bała się. Jasne, myślom o czekającym ją dniu towarzyszyły emocje, ale nie był to strach, a jedynie niewielki stres – ten pozytywny, mobilizujący i całkowicie pożądany – ekscytacja i duma, ogromna duma. Zastanawiała się też, czy związane jest to z tamtą pamiętną operacją czy może ze zbliżającym się terminem decyzji, kto będzie uczestniczył w prestiżowych badaniach. Może Wysocki potrzebował jakiegoś argumentu? Może chciał ją sprawdzić? Bo o tym, że miała naprawdę duże szanse, nikt nie musiał jej przypominać.
Przeglądnęła jeszcze raz materiały dotyczące jutrzejszego zabiegu i – z braku pomysłów na resztę popołudnia i wieczór – usiadła na kanapie i włączyła telewizję. Siedziała tak przez mniej więcej godzinę. Oglądała jakiś serial – co prawda, nie był to szczyt ambitnej kinematografii, ale jednak ciekawy i wciągający. W końcu nie zawsze wszystko musi mieć głęboką wartość intelektualną, czasem dobrze jest zająć się wyimaginowanymi problemami bohaterów zwykłego, obyczajowego serialu, który – trzeba było przyznać – jak na swój gatunek, był nawet nieźle zrobiony. Do takich wniosków doszła po obejrzeniu prawie całego odcinka.
Zaczęła bezmyślnie przerzucać kanały, mając nadzieję, że trafi na kolejnego zabójcę czasu, który pozwoli jej przestać myśleć – nie, nie o operacji, bo w tej kwestii w głowie miała tylko jeden scenariusz: że się uda – ale o Łukaszu, bo ten temat raz po raz przewijał się w jej głowie. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedyś go spotka, a tym bardziej, że będą razem pracować. Miała pewne obawy, jak będzie wyglądać ich współpraca – bo przecież bardzo ciężko będzie jej zapomnieć o tym, co się między nimi się wydarzyło.
Zanim jednak udało jej się zawiesić oko na kolejnym programie telewizyjnym, usłyszała odgłos przekręcania klucza w zamku w drzwiach.
– Już jesteś? – zapytała, przez uchylone drzwi widząc Martę w holu. Trochę zdziwiła się, że współlokatorka już wróciła. – Przecież miałaś mieć dyżur w pogotowiu.
– Niezupełnie dyżur. Byłam tylko na zastępstwie za kolegę, miał coś do załatwienia i prosił, żebym przyszła za niego na te parę godzin – wyjaśniła blondynka. – A co, liczyłaś na wolną chatę? – zażartowała, stając w drzwiach pokoju.
– No – odparła Klara z udawanym smutkiem. – Pokrzyżowałaś mi plany, nie ma co...
– To nawet lepiej, operację jutro masz, wyspać się musisz, wypocząć, a nie jakieś szaleństwa w głowie mieć – odparła, przekomarzając się z przyjaciółką. – A właśnie... – zagadnęła Marta, tym razem już poważnie – wiesz do kogo dzisiaj mieliśmy wezwanie?
– Do kogo?
– Do pana Wysockiego.
– TEGO Wysockiego?
– No nie do twojego kapo – uściśliła – tylko do jego ojca.
– I co z nim?
– Zawał. Rozległy.
– Gdzie go przywieźliście?
– Do nas. Jego żona nalegała, by go zabrać akurat do tego szpitala, bo syn jest tam lekarzem. Stąd wiem, że to rzeczywiście ojciec Wysockiego, a nie zbieżność nazwisk czy coś w tym rodzaju.
– Wysocki wie? – Klara aż zadrżała na myśl, że przez chorobę ojca, doktor mógłby wziąć wolne i jej jutrzejsza operacja mogłaby się przełożyć. Zaraz ugryzła się w język, by nie wypowiedzieć swoich myśli na głos, i żałowała, że w ogóle takie coś przyszło jej do głowy – w końcu to straszny egoizm.
– Nie wiem. Jego matka mówiła, że próbowała najpierw zadzwonić do niego, ale nie odbierał i dopiero później wezwała pogotowie. Potem przy nas też jeszcze ze dwa czy trzy razy próbowała i dalej nie udało się jej dodzwonić. Miał jakąś operację jeszcze, nie wiesz?
– Nie mam pojęcia. Z tego, co pamiętam, to na dzisiaj już nic w grafiku nie było, chyba, że coś na ostro, ale wydaje mi się, że jak wychodziłam, to on już też się zbierał, więc też raczej odpada – zastanawiała się Klara. – Ale on to jest ogólnie strasznie zapracowany. Z tego, co wiem, to pracuje jeszcze w jakiejś prywatnej przychodni. I nie wiem, czy nie gdzieś jeszcze.
– Czyli mógł być w pracy.
– On prawie cały czas pracuje, więc to bardzo prawdopodobne.
– Ale lepiej, żeby się dowiedział jak najszybciej – przyznała Marta. – Bo z jego ojcem, delikatnie mówiąc, było nie najlepiej.

7 komentarzy:

  1. Jestem, przybywam.
    Rozdział, już tradycyjnie, naprawdę dopracowany w najmniejszych szczegółach. Podoba mi się ten "wstęp" do wielkiego sprawdzianu Klary. Ja wiem, że wcześniej już, jak zauważyli lekarze, miała okazję się sprawdzić, ale teraz będzie to jednak trochę inaczej - bo to nie było na takiej zasadzie. Teraz wszyscy będą patrzyć na ręce i ją oceniać. W dodatku coś czuję, że trafi się niekoniecznie chciane towarzystwo. No i jeszcze mam wrażenie, że w historii Klary jest coś, o czym nie wiemy. Ona też jest dosyć tajemnicza. Ale! Czytając ten rozdział zaczęłam się zastanawiać, czy najchętniej nie zobaczyłabym jej w ramionach Wysockiego. Lubię dojrzałych mężczyzn (ach, ten Sean Penn <3.), a oni mają taką jakąś więź.
    Niemniej jednak, czekam na to, co jeszcze dla nas przygotowałaś i chciałam Ci podziękować za zwrócenie uwagi u mnie na zły zapis dialogów. Taka "krytyka" jest naprawdę potrzebna.
    Do usłyszenia pod kolejnymi rozdziałami i pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślałam się, że to właśnie Łukasz będzie jej towarzyszył i powiem szczerze, że trochę się tego boję. Dlaczego? Bo oni jak widać nie mają teraz zbyt dobrych relacji (o ile można to nazwać relacją), i obawiam się, że to może przełożyć się na jakość operacji. Nie wątpię w ich profesjonalizm, ale oboje są młodzi, a emocje, które nimi kierują są naprawdę silne. Mam obawy czy nie spieprzą czegoś przez fakt, że operują razem. Oby nie!
    Jeśli chodzi o ten rozdział, to wydaje mi się, że troszkę za dużo tu było opisów. Chciałaś wszystko przekazać bardzo dokładnie, szczegółowo opisać cechy bohaterów i tak dalej i momentami miałam przesyt. Uwielbiam opisy, ale nie lubię czytać kilka stron o tym jaki ktoś jest i w ogóle. U ciebie nie było tego aż tak dużo (na szczęście), ale i tak wydaje mi się, że mogłabyś to troszkę skrócić. Chociażby dlatego, żeby zostawić to sobie na później. Chodzi po prostu o to, by nie podawać czytelnikowi wszystkiego na tacy. Niech trochę wywnioskuje sam, niech sam pomyśli jakie zachowania bohatera świadczą o jakich cechach. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi;)
    Co do reakcji Klary, sądziłam, że zareaguje trochę inaczej. Tzn. że będzie więcej zaskoczenia, a mniej złości. A tu proszę, po raz kolejny pokazała charakterek! Potraktowała go bardzo oschle i wcale mi się to nie podobało. Tzn. w opowiadaniu dało świetny efekt, ale jako zachowanie samo w sobie, było do bani:D Taka typowa (albo stereotypowa bardziej) kobieta - jedno mówi, drugie myśli. Nie zdziwiłabym się jakby teraz i Łukasz zaczął być dla niej oschły. Bardzo mnie ciekawi, co będzie potem! ;)

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne to zdjęcie z lewej.Piękna dziewczyna <3 Ale przez szerokość postu, na dole pojawia mi się suwak. Radziłabym trochę zmniejszyć tę szerokość, bo to strasznie niewygodne. Milej się czyta, gdy post jest wąski )

    OdpowiedzUsuń
  4. I doszło do spotkania. W sumie po Klarze spodziewałam się większych emocji i większego zaskoczenia. Ona tak strasznie zbyła Łukasza, jakby był dla niej zupełnie obcą osobą, a przecież nie do końca tak jest...
    Dziewczynę chyba zbytnio pochłonęła szansa, jaka przed nią stanęła w postaci tej jednej operacji. Tak się skoncentrowała, a tutaj znowu los jakby na złość zestawił ją z Łukaszem. Coś czuję, że w trakcie tej operacji nie wszystko może pójść tak gładko, skoro muszą ze sobą współpracować. Będzie to trudne. Zdecydowanie trudne.
    Fakt, Klara wykazała się wielkim egoizmem, skoro w chwili usłyszenia tak tragicznych wiadomości, ona myślała jedynie o tym, czy przez to nie straci szansy na kolejną operację. Eh, trochę mi tym podpadła, jeżeli mam być szczera.
    Zobaczymy, jak to się dalej potoczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę zdziwiła i zawiodła mnie rozmowa Klary z Łukaszem. A konkretnie Klara mnie wkurzyła... Nie rozumiem za bardzo dlaczego ona teraz zgrywa wielkiego wroga Łukasza? Przecież facet nic złego jej nie zrobił! A że pojawił się akurat w szpitalu, w którym pracuje, to nie trzeba robić wielkiego przedstawienia. Chciał tylko z nią pogadać, a ona robi aferę, jak rozwydrzona nastolatka. Trochę mnie bawi jej zachowanie, bo dzisiaj to, że się z kimś prześpisz nie jest czymś tragicznym, a Klara zachowuje się, jakby za to, że spędziła noc z Łukaszem miała iść do więzienia! Jakby popełniła największą na świecie zbrodnię. Za co ona go tak nienawidzi? No dobra, może się czuć nieswojo, niezręcznie, ale... bez przesady! Nie musi być od razu dla niego taka niemiła. Nie podobało mi się jej zachowanie, bardzo mi się nie podobało.

    Cieszę się, że Wysocki wierzy w umiejętności Klary i chce, aby sama operowała. Oczywiście w asyście Łukasza hehehe Rozbawiła mnie rozmowa Andrzeja i Huberta. Bo co, bo oni stare wygi, specjaliści, panowie doktorki, to mogą zrzędzić na młodzież i śmiać się z nich? Oj, widać, że pan Andrzej ma jakiś kompleks z powodu wieku czy coś... Kompletnie nie ufa młodym lekarzom, za grosz!
    Oj, mam nadzieję, że ojciec Huberta z tego wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
  6. było przede wszystkich taniej - przede wszystkim albo dla wszystkich
    co się między nimi się wydarzyło - za dużo o jedno się

    Więcej literówek i niedopatrzeń nie zauważyłam, a na innych błędach się nie znam. Fakt też taki, że ja czytając nie zwracam tak uwagi na poprawność jak na samą historie. Ona jest dla mnie najważniejsza.

    Ty przedstawiasz świat ambitnych, młodych ludzi i nie uważam, by to było coś złego, ale póki co jak dla mnie jest nudno. Znowu wszystko kręci się wokół jakieś operacji, a tym samym też wokół Klary. Jedynym powiewem świeżości był Łukasz i mnie ich rozmowa, w przeciwieństwie widzę do Niny, zupełnie nie zawiodła. Nie oczekiwałam po niej niczego więcej niż takiego suchego powitania. Ona dała nogę z jego domu po seksie, wyszła cichaczem, uciekła, bez śniadania, bez rozmowy, więc jak on się ma teraz zachowywać? Swojego rodzaju ją olewa jak ona olała jego.

    Mam nadzieję, że Klarze się nie uda i coś spieprzy na tej operacji i że Łukasz ją uratuje, czyli jakoś pomoże z czymś co ją przerosło. Póki co mam już dosyć, że na każdym kroku jej się powodzi i przedstawiasz ją jako taki ideał, któremu zawsze wszystko się udaje, myśli najlepiej, jest najzdolniejszy, itd. Każdy bohater powinien mieć wady, powodzenia, jak i niepowodzenia, a ona póki co ma zupełnie z górki. To samo jej współlokatorka, też raczej życie w cukrze i pudrze, bez pagórków i niepowodzeń. Nie mogę ocenić, że to jest ogólnie złe i niekorzystne dla opowiadania, ale ja wolę jak bohaterowie się z czymś zmagają i nie mają w życiu za prosto, a u ciebie każdy jest taki poukładany i ma porządek na półeczkach (to taka metafora). Brakuje mi różnorodności. Choć Łukasz daje nadzieje, bo te myśli, które przypisałaś jemu wskazują albo na to, że ma żonę bądź miał żonę, albo na dziecko - takie moje przypuszczenia. Przyszło mi też na myśl, że Wysocki może być ojcem Klary, ale że oni mogą o tym nie wiedzieć. Te dwa wątki mnie naprawdę zafascynowały, a resztę przeczytałam, opisy były na tyle zwięzłe i dobre, że mnie nie uśpiło, ale jeszcze mnie jakoś znacznie nie pociąga. Zobaczymy jak będzie dalej.

    Oczywiście ja piszę tylko o swoich odczuciach, inni mogą uważać inaczej. Mam też jak Ruda, chyba wolałabym sama dochodzić do wniosku o bohaterach, po przez ich mowę, zachowanie, sposób bycia, niżeli jak ktoś mi podaje na tacy, że bohater był taki i taki, bo to i to, bo chciał tak i tak, a myśleli o nim to i to. Nie przeszkadzają mi opisy miejsc, zachowań i myśli bohatera, ale już taka szczegółowość o nim samym... zabiera mi po prostu tę pustkę, w której byłyby moje domysły, a ja czasami wolę sama się podomyślać, pooceniać, niż dostać taką receptę - tak, tak i zażywać w takich ilościach xD

    Teraz to wyszło, że zaprzeczam sama sobie. Chodziło mi o to, że opisy dobre, bo język taki zwięzły i bez powiewu nudy, ale niekoniecznie podoba mi się co w ten sposób opisujesz, w sensie, że postacie i bez pozostawiania luk, w które miejsce sam czytelnik mógłby coś wcisnąć.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i dotarłam, żeby nadrobić resztę :)
    Ojej! Co z tą naszą Klarą? Zrobiła taką aferę, jakby ją codziennie śledził, nękał i niewiadomo co jeszcze, to nie jego wina, że akurat się tak znalazł.
    Zrobiło mi się go żal, bo potraktowała go jakby go nie znała.
    Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby razem tę operację mieli. Coś czuję, że będą niezłe zgrzyty w sali operacyjnej. Oby nie :(
    Fajnie, że Wysocki w nią wierzy i oby się nie zawiódł.
    :)

    OdpowiedzUsuń