niedziela, 4 października 2015

Rozdział 2. (2/2)

Doktor Hubert Wysocki, zewnętrznie dosyć postawny, wysoki, lekko szpakowaty, choć wciąż przystojny i dobrze prezentujący się mężczyzna, był naprawdę świetnym fachowcem, cenionym chirurgiem, ale i chyba najbardziej wymagającym opiekunem specjalizacji. Dla swoich rezydentów był dosyć surowy, raczej mało wylewny i trzymał ich dosyć krotko – pod swoją kontrolą i w miarę posiadanych przez każdego z nich zdolności i umiejętności pozwalał na wiele, zwiększając zakres ich samodzielności, ale nie było u niego miejsca na jakąkolwiek, nawet najmniejszą pomyłkę, choćby w tak błahej sprawie jak nieuzupełnienie na czas dokumentacji, nie wspominając już o tych poważniejszych. Ciężko było więc liczyć na to, że ten wybryk Klary i Kamila w postaci samodzielnej operacji przejdzie bez echa – tym bardziej, że nie tylko właśnie pod jego kierownictwem odbywali specjalizację, ale i byli pod jego opieką również tamtej nocy.
Na dywanik została wezwana Klara. W końcu to ona była operatorem i to ona bez ogródek przyznała, że decyzja o przeprowadzeniu zabiegu należała do niej. Nie bała się odpowiedzialności, dlatego nawet nie starała się przekonać Kamila, by wspólnie ustalili jakąś wersję wydarzeń, która pozwoliłaby rozłożyć ten ciężar na nich obu. Nigdy nie tchórzyła i tak postanowiła zachować się również i tym razem. Wszystko wzięła na siebie – zgodnie z tym, jak rzeczywiście było.
– Dobrze, a teraz proszę mi wytłumaczyć, jak to się stało, że operowaliście sami. – Wysocki oparł się o masywne dębowe biurko, stosunkowo niedawno nabyty mebel w pokoju lekarskim, i zlustrował wzrokiem młodą lekarkę, stojącą przed nim w bezruchu.
– Pan, panie doktorze, operował, a doktor Górski, jak pan dobrze wie, nie mógł przyjechać. Zostaliśmy sami z pacjentem, jego stan się pogarszał, więc podjęłam decyzję o operacji – relacjonowała płynnie i rzeczowo, starając się nie okazywać emocji. Zachowała kamienną twarz, mimo że w środku nie była tak opanowana, na jaką wyglądała.
– Doktor Michalski miał nocny dyżur w przychodni, mogła pani przynajmniej poprosić go o konsultację i potwierdzić słuszność swojej diagnozy, że pacjent faktycznie potrzebuje natychmiastowej operacji i nie może poczekać na mnie. Ale nie, bo pani oczywiście musiała postawić na swoim i o wszystkim decydować sama.
– Cóż, taka już jestem.
– Przyznam, że mam z panią problem – ciągnął Wysocki po krótkiej chwili milczenia, wnikliwie przyglądając się młodej lekarce, jednak, podobnie jak ona, nie zdradzając absolutnie żadnych uczuć ani intencji – za taki wybryk powinna pani dostać naganę i zostać odsunięta od stołu operacyjnego. – Wysocki usiadł za biurkiem, chwycił długopis i zaczął obracać nim w dłoniach, zupełnie nie spiesząc się z przekazaniem ostatecznego werdyktu.
Milczał. A to milczenie, połączone z jego – przynajmniej zewnętrznym – stoickim spokojem wzbudzało w Klarze jeszcze większą niepewność. Już wolałabym, żeby się na mnie wydarł, pomyślała, przełykając nerwowo ślinę.
– Normalnie naprawdę wyciągnąłbym z tego poważne konsekwencje – zaznaczył, chcąc jeszcze raz to podkreślić.
Halo, panie doktorze, to jest szpital, a nie teatr. Tu nie trzeba budować napięcia, burzyła się w myślach, choć na zewnątrz jedynym tego wyrazem było delikatnie przygryzienie wargi, które jednocześnie pozwoliło jej powstrzymać się przez wypowiedzeniem na głos czegoś kompletnie nieodpowiedniego.
– Ale tego nie zrobię. – Odłożył długopis, podniósł wzrok i spojrzał na młodą lekarkę z poważnym wyrazem twarzy. – Niech pani wreszcie usiądzie – dodał pobłażliwie, uśmiechając się lekko i wskazując wzrokiem na krzesło po drugiej stronie blatu. – To, co pani zrobiła, było bardzo ryzykowne. I brawurowe, skrajnie brawurowe, wręcz nieodpowiedzialne. Nie wiem, co pani chciała tym udowodnić albo komu zaimponować… ale się pani udało. Gratulacje, nieźle go pani zacerowała.
– Czyli będzie z nim dobrze?
– Dobrze pani wie, że na tego typu deklaracje trzeba poczekać. Jest jeszcze stanowczo za wcześnie, by coś stwierdzić na sto procent, zresztą, czeka go jeszcze konsultacja ortopedyczna i neurologiczna i kilka badań – wyliczał Wysoki – ale pani swoją robotę wykonała bez zarzutu i na tę chwilę bezpośredniego zagrożenia życia nie ma. Jeszcze raz: brawo! – dodał, ale zaraz potem ugryzł się w język, stwierdzając w duchu, że bardzo zagalopował się w słowach uznania.
– Dziękuję – odparła dosyć obojętnie, chociaż wewnętrznie cieszyła się jak mała dziewczynka. Pomogła pacjentowi, przeprowadziła pierwszą samodzielną operację, a Wysocki, który był raczej powściągliwy w pochwałach, a już w ogóle bardzo rzadko wypowiadał takie opinie wprost do osoby zainteresowanej, nie chcąc, by młodzi lekarze – ambitni, zdolni i pełni zapału, choć wciąż niedoświadczeni – obrośli w przysłowiowe piórka, jeszcze ją pochwalił. Takie słowa były nie tylko doskonałą pożywką dla jej ambicji, ale również najlepszym motywatorem do pracy i dalszego rozwoju.
– Proszę. – Uśmiechnął się lekko. – Ale proszę pamiętać, że to nie musiało się tak dobrze skończyć – dodał, jakby chcąc zachować swój nieco surowy wizerunek, nad którym przecież ciężko pracował.
*


– No, no, pani doktor – zaszczebiotała Marta, zastawszy Klarę w kuchni  – słyszałam o pani niezwykłym debiucie.
– Kawy? – zapytała Klara, napełniając swój kubek parującą czarną cieczą.
– No ej! Nie mów, że nie chcesz mi opowiedzieć. – Poprawiła swoje opadające na ramiona włosy w kolorze ciepłego, ciemnego lond i wdrapała się na wysokie krzesło przy kuchennej wyspie.
– Operacji? Cóż, chyba wiesz, jak wygląda człowiek w środku, nie? – zażartowała Klara.
– A wiesz, możesz mi przypomnieć. Bo my na internie zajmujemy się zgoła czym innym niż grzebaniem w ludzkich wnętrznościach – zripostowała Marta, figlarnie trzepocząc rzęsami i uśmiechając się do przyjaciółki. – Albo nie! Opowiedz o swoim wielkim piątkowym wyjściu!
Ostatnio nie miały czasu, by porozmawiać. Wizyta Marty z narzeczonym u jego rodziców w sobotę, a potem praca – najpierw dyżur Marty w niedzielę, a później Klary w poniedziałek – sprawiły, że praktycznie się mijały.
– No to o czym w końcu? – zaśmiała się Klara.
– Najpierw o jednym, a potem o drugim. Po kolei – odparła Marta z uśmiechem, po czym skorzystała wreszcie z propozycji przyjaciółki i po chwili postawiła przed sobą parujący kubek z kawą.
 – No ale co… Operacja, jak operacja. Wzięliśmy go na stół, zrobiliśmy, co mogliśmy, zamknęliśmy i tyle.
– Ciężko było? Bałaś się?
– No, tak – przyznała zgodnie z prawdą. – Trochę tak.
– Ale podobno poradziłaś sobie świetnie.
– To się dopiero okaże. Mam nadzieję, że nic nie spieprzyłam.
 – A co na to Wysocki?
– Że niby operowaliśmy sami? Cóż, nasz kapo najpierw mnie nastraszył i zbeształ za nieodpowiedzialność i brawurę, a potem pogratulował – skwitowała Klara, przewracając oczami.
– Docenił twój geniusz. – Wyszczerzyła się Marta. – Ciesz się.
– Oby to tylko przełożyło się na operacje…
– Daj spokój. Z tego, co opowiadasz, to i tak dużo operujesz i dużo możesz, porównując z innymi.
– Ale nie tyle, ile bym chciała.
– A tobie to ciągle mało. –  Uśmiechnęła się pobłażliwie. – Dobra, a teraz opowiadaj o piątku! – Marta aż zacierała ręce z ciekawości. – Bo nie wmówisz mi, że twój upojny, samotny wieczór mógł skończyć się rano.
– A niby czemu nie? – droczyła się Klara.
– Bo cię znam. – Marta spojrzała na nią przenikliwie. – Gadaj, poznałaś kogoś?
– Dobra, przejrzałaś mnie. Tak, poznałam.
– No, robi się ciekawie. Kogo?
–No cóż… wysokiego, cholernie męskiego i nieziemsko przystojnego bruneta – zrelacjonowała zgodnie z prawdą.
– No, no – przyznała jasnowłosa. – Zapowiada się nieźle. I co z nim?
– Yyy – wydukała Klara, wyraźnie wahając się, czy powinna zdradzać szczegóły. – No wiesz, miło było… Potańczyliśmy, pogadaliśmy, potem poszliśmy do niego i… – wymieniając, zrobiła krótką przerwę, zanim zdradziła, co było finałem tego wieczoru. – Dobra, przespaliśmy się – wypowiedziała jednym tchem, chcąc mieć to już za sobą.
– No, proszę. – Marta pokiwała głową. – I jak było?
– Zajebiście. – Skoro powiedziała już tyle, zdecydowała, że w i tej kwestii nie będzie rozmijać się z prawdą. W końcu skłamałaby, gdyby powiedziała, że było inaczej.
– Zajebiście – powtórzyła. – I co dalej? Kiedy jakaś powtórka?
– Wyczuwam jakieś kosmate myśli, nieładnie! – zażartowała Klara.      
– Oj, nie o to mi chodzi. W każdym razie, nie tylko. Miałam na myśli tak, wiesz, ogólnie… Jakieś spotkanie, kawa, spacerek, kolacja… takie tam.
– No z tym może być ciężko. – Klara nagle spoważniała. – Bo nie wierzę, że moglibyśmy spotkać się jeszcze raz. Takie cudowne zbiegi okoliczności mogą zdarzyć się w filmach, ale nigdy w prawdziwym życiu – dodała tak, jakby jednak trochę było jej żal, że już go nie spotka.
– Nie gadaj, że nawet nie wymieniliście się numerami telefonu! – Marta pokręciła głową ze zrezygnowania.
– A, i wyprzedzając twoje pytanie, nie znam nawet jego nazwiska, więc wszelkie portale społecznościowe też nie będą tu pomocne. Zresztą – westchnęła – co, mielibyśmy się tak po prostu spotkać, jak gdyby nigdy nic? Po tym, co zaszło, najzwyczajniej w świecie pójść sobie na kawę albo, nie wiem, do kina? To chyba tak nie działa. Normalne związki się nie zaczynają się od seksu. A nie można udawać, że jest normalnie, jeśli tak nie jest. Poza tym… spotkaliśmy się przypadkowo i tak samo nieprzewidywalnie wylądowaliśmy razem w łóżku. I tak nic by z tego nie wyszło.
– Skąd wiesz, może to właśnie przeznaczenie?
– Błagam cię, nie wierzę w te brednie. Miałam w swoim życiu stanowczo za dużo tych jedynych, by wierzyć w bajeczki o dwóch połówkach jabłka. A jeśli już, to najwyraźniej mojego jabłka ktoś zapomniał przekroić.
– Oj, Klara. – Marta odłożyła pusty już kubek na blat i spojrzała na przyjaciółkę poważnym wzrokiem. – Czemu nie chcesz sobie dać szansy?
– Ale gdzie ty tu widzisz jakieś miejsce na jakąkolwiek szansę, co? Przygodny seks uważasz za dostateczną podstawę, by budować z kimś związek? Nawet, jeśli było fajnie… to po prostu było fajnie i już. Było. Skończyło się. Minęło. I tyle – ucięła.
– Biczujesz się. Serio. Na siłę wmawiasz sobie, że nie możesz być szczęśliwa.
– Nie z kimś, z kim podchmielona poszłam do łóżka na pierwszym i w dodatku zupełnie przypadkowym spotkaniu. –  Brunetka spojrzała na przyjaciółkę z ukosa. – A poza tym, dobrze wiesz, że już nie raz próbowałam, więc to nie jest tak, że od razu, na starcie, wszystko przekreślam. Próbowałam nie raz – powtórzyła, jakby chcąc się nieco usprawiedliwić i bardziej siebie niż Martę utwierdzić w przekonaniu, że jej podejście jest słuszne, w pełni normalne i zrozumiałe.
– Jeju, po prostu trafiałaś na nie tych, co trzeba. Na pewno trafisz na tego właściwego, jeśli dasz sobie szansę.
– Tak, tak – skwitowała sarkastycznie – czyżbyśmy znowu wracały do tych ckliwych bzdur o połówkach jabłka? – zapytała kąśliwie. – Już mówiłam. Ten na górze o moim zapomniał. Albo miał za tępy nóż.
– Mógł wziąć siekierę – skomentowała nieco ironicznie, ale jednocześnie z wyraźną nutą smutku. – I przy okazji walnąć nią w tę twoją śliczną główkę – dodała żartobliwie, drocząc się z przyjaciółką – może byś się wreszcie opamiętała.
– Widocznie nie mógł. Albo nie chciał. Zresztą, nieważne. Pozmywam – stwierdziła, wstając ze swojego miejsca i chwytając dwa puste kubki po kawie.
A może Marta ma rację?, przemknęło jej przez myśl, kiedy odkręcała kran. Nie, nie, nie, to nie mogło się udać, potrząsnęła głową, jakby miało to w jakikolwiek sposób pomóc w wyrzuceniu z niej tej myśli. Zresztą, z Łukaszem i tak się już nie spotka, to musiałby być cud, by w tak dużym mieście trafić na siebie po raz drugi, a jeśli nawet, to pewnie i tak nawet by nie porozmawiali, bo i o czym? Mimo że podczas ostatniego spotkania gawędziło im się całkiem nieźle, i tak to, co wydarzyło się potem, skutecznie przysłoniło wszystko inne. Dlatego nie chciała nawet myśleć, jak potencjalne spotkanie z Łukaszem mogłoby wyglądać. Trochę się go bała, a trochę – paradoksalnie – tego chciała. Gdzieś w głębi duszy skrywało się to nieśmiałe pragnienie, że może jednak warto byłoby się z nim zobaczyć Może on nie jest takim dupkiem? , pomyślała.
Mimo że były to wspomnienia raczej świeże i dotyczące wciąż niezbyt odległej – bo zaledwie sprzed paru dni – przeszłości, Klarze czasem wydawało się, że to wszystko wydarzyło się już jakiś czas temu. Ten pełen wrażeń dzień w pracy był milowym krokiem na ścieżce jej kariery. To nie tak, że teraz spodziewała się laurów, blasku chwały i nieustającego podziwu dla jej geniuszu. Ale jednak coś się zmieniło. Przeczuwała, a właściwie: prawie była pewna, że zmianie ulegnie również jej pozycja – nie w sensie prestiżu, ale samodzielności. Jasne, miała świadomość tego, że przed nią długa droga i że wciąż musi się wiele nauczyć i nabrać doświadczenia, ale wiedziała też, że w oczach innych lekarzy zacznie być kimś więcej niż małolatą, która dopiero co nauczyła się chwytać skalpel. Zaczęła inaczej myśleć o samej sobie i tym, do czego jest zdolna. Wcześniej nie tyle nie wierzyła we własne możliwości – bo wierzyła, a złośliwi mogliby stwierdzić, że momentami wręcz za bardzo – ale po prostu nie miała okazji ich przetestować i sprawdzić samej siebie, a już tym bardziej w tak ekstremalnej sytuacji. W ciągu tej jednej nocy w jej życiu zawodowym wydarzyło się naprawdę dużo, nie było więc nic dziwnego w tym, że dzięki temu nabrała dystansu również do tego, co działo się w jej życiu osobistym. Myśli o tym odsunęła na boczny tor. I to bardzo odległy. Dopiero rozmowa z Martą jej o tym przypomniała, przywołała te wydarzenia z powrotem.
Leżąc na łóżku w swoim pokoju i wpatrując się w pomalowane na kremowy kolor ściany, myślała o nim. O Łukaszu. Nie znała go, nic o nim nie wiedziała, miała świadomość tego, że kolejne spotkanie z nim to nie tylko pobożne życzenie, ale też byłoby – zapewne, dla nich obu – dosyć niezręczne. Jako dorosła, prawie dwudziestopięcioletnia, wykształcona i mająca konkretne plany na przyszłość kobieta wiedziała też, że seks to dość mizerny fundament i raczej słaba podstawa do budowania związku.  Ale co z tego? Przed oczami i tak miała jego obraz. Karciła za to samą siebie, czując się trochę jak niestała w uczuciach i niedojrzała nastolatka, która wdycha do swojego księcia z bajki, mimo że sama nie wie, czego chce od życia ani czym jest miłość.
Łukasz był mężczyzną z gatunku tych, których nie spotyka się codziennie. Jego ponadprzeciętna aparycja i ta iskierka tajemnicy w jego charakterze i zachowaniu, sprawiły, że proces zapominania przebiegał u Klary tak opieszale. A przecież w końcu musiała zapomnieć…
Uciec mogła tylko w pracę. Nie tylko teraz, ale w ogóle. Tylko praca sprawiała, że jej prywatne problemy przestawały się liczyć. Praca była nie tylko częścią jej życia, ale też czymś, co nadawało mu sens. Klara oddana była temu w stu albo i nawet stu dwudziestu procentach, dawała z siebie więcej niż maksimum. I to przynosiło efekty. Rozwijała się, zdobywała doświadczenie i spełniała swoje ambicje. Ale… czy można było uciekać w pracę? Czy to właśnie całkowite wtopienie się w wykonywany zawód miało być panaceum na wszystko inne? Od zawsze pragnęła wspinać się na wyżyny. Tylko co, jeśli osiągnie wszystko? O co wtedy będzie zabiegać?

*
W półmroku korytarza w jednym z apartamentowców starał się wycelować kluczem w dziurkę w mahoniowych drzwiach swojego mieszkania. Przeklął po cichu na dozorcę, że wciąż nie wymienił żarówki i przez to tak prosta czynność jak otwieranie drzwi wymaga tyle zachodu – w jego przypadku: odłożenia zakupów i wyciągnięcia z kieszeni telefonu, by wykorzystać go jako latarkę. A przecież można by to załatwić tak szybko…  
Wszedł do środka, zawiesił płaszcz na wieszaku przy drzwiach, ściągnął buty i zaniósł zakupy do kuchni. Postanowił zrobić małe zapasy, bo ostatni tydzień był na tyle pracowity, że właściwie nie miał czasu nawet pójść do sklepu, a w jego lodówce został jedynie kubeczek przeterminowanego jogurtu, dwa pomidory i butelka mleka. Włączywszy telewizor z dużym ekranem, który spokojnie mógł oglądać z aneksu kuchennego w jego przestronnym, nowoczesnym salonie i którego dźwięk skutecznie zagłuszał tę głuchą, męczącą ciszę w jego mieszkaniu, zabrał się za rozpakowywanie zakupów.
 Wkładając do lodówki i półek poszczególne produkty, zastanowił się, czy przypadkiem nie przesadził. Jego lodówka ostatnio świeciła pustką, to fakt, więc rzeczywiście przyszedł czas na porządne zakupy, ale przecież mieszkał sam. I do tego dużo pracował, więc nie bywał w domu szczególnie często, po co więc tyle jedzenia? Nigdy nie był dobry w planowaniu, przez te wszystkie lata nie nauczył się też, jak być dobrą panią domu. Znał się na czym innym, nie na zakupach.
Na kolację kupił sobie połówkę kurczaka z rożna w niewielkim lokalu z fast-food’em naprzeciwko jego bloku. Nałożył na talerz porcję mięsa i kupionej w markecie gotowej surówki, a to, co zostało, zaplanował na później albo na któryś z jutrzejszych posiłków, po drodze wziął z chlebaka pieczywo i usiadł przy stole. Jedząc, otworzył laptopa. Nawet przy kolacji nie mógł oderwać się od pracy. Musiał odpisać na bardzo ważnego maila i przeglądnąć materiały, które otrzymał w związku z planowanym międzynarodowym przedsięwzięciem, sprawdzić grafik na następne dni, żeby wiedzieć, na co się przygotować i upewnić, czy na pewno ze wszystkim zdąży. Praca towarzyszyła mu cały czas – niczym wierna partnerka, powierniczka albo ukochana, której nigdy nie miał. To znaczy miał. Kiedyś. Ten czas przeszły był cholerną zakałą i tak zimnym, bezlitosnym echem odbijał się w jego głowie, kiedy tylko o niej pomyślał.
Praca też ostatnio dała mu w kość. Musiał pochwalić rezydentkę. On, ceniony i doświadczony lekarz, musiał przyznać jakiejś małolacie, że faktycznie jest dobra, mimo że odrobinę zbyt narwana i trochę niecierpliwa. Ale naprawdę dobra. Tylko chyba jednak nie to było najgorsze, jakoś przeżył fakt, ze musiał ją pochwalić i na chwilę porzucić maskę rygorystycznego, surowego opiekuna specjalizacji, którą przecież zakładał dla dobra tych młodych lekarzy – żeby ich trochę utemperować, nauczyć pokory i cierpliwości, a także umiejętności dążenia do doskonałości, ambicji i walki o swoje marzenia. Najgorsze było coś innego – to, że Klara uświadomiła mu upływ czasu. Kiedyś był taki jak ona! Dosłownie. Też rwał się do operacji, też był taki uparty i miał w sobie tę nieposkromioną chęć sięgania po niemożliwe i wspinania się na wyżyny swoich możliwości jak najszybciej się da. Tylko… kiedy to było? Kiedy te wszystkie lata minęły? Miał wrażenie, że przeleciały mu przez palce, że zmarnował je, bo – oprócz niewątpliwych sukcesów i rozwoju na płaszczyźnie zawodowej – nie zrobił ze swoim życiem kompletnie nic. 

9 komentarzy:

  1. Zacznę od końca, bo końcówka bardzo mi przypadła do gustu. Spojrzenie na świat, na pracę, która kiedyś była pasją oczami lekarza. Taka króciutka rozprawka na temat upływającego czasu skłoniła mnie do refleksji. A czymże jest rola pisarza niż tym właśnie? Podobał mi się też "sparing" Klary i Wysockiego. Podobało mi się to, że opisałaś ich zewnętrzne zachowanie, jak i wewnętrzne dialogi. To pokazało, że każdy z nich nosi maskę. Ciekawa też jestem, która z pań będzie miała rację: rozważna Klara, czy romantyczna Marta.
    Pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "przez wypowiedzeniem na głos" - przed
    "ciepłego, ciemnego lond" - blond

    Początek mnie ani nie nudził, ani jakoś szczególnie nie fascynował, więc myślę, że miał właśnie taki być - po prostu być, coś opisywać, w coś wprowadzać. W tym początku chodziło przede wszystkim chyba o to by pokazać jak traktuje swoich "podwładnych" pan Hubert. Uwielbiam imię Hubert <3 Więc spojrzałam na tego pana trochę takim... przymkniętym i pobłażliwym oczkiem, ale spodobało mi się jego zdecydowanie i nutka surowości. Ciekawe czy będzie o nim więcej.

    Skoro Klara wspomina o portalach społecznościowych i chce jakoś trafić na Łukasza, to ja bym proponowała go odwiedzić, w domu, w jego mieszkaniu, w końcu wie gdzie on mieszka, bo w końcu to w jego sypialni się... ehe, ehe. Rozumiem jednak, że dziewczyna nie ma na to odwagi.

    Rozumiem, że dziewczyna chce się doskonalić, rozwijać, spełniać ambicje, ale nie popieram takiego pracoholizmu. W życiu trzeba równowagi. Właśnie - co gdy osiągnie wszystko, z kim się tym sukcesem podzieli, z kim wypije wino, zje śniadanie, z kim się ucieszy ze swoich sukcesów? Będzie sama, samotna, emocjonalnie i uczuciowo stanie się dnem, będzie tylko robocikiem trzymającym skalpel nastawionym na "ciąć i zszyć, ukłonić gdy pogratulują sukcesu i odebrać kolejną zadowalającą wypłatę" - to nie życie, do życia potrzeba trochę więcej.

    Z życia realnego też wiem, że ciężko z takim pracoholikiem żyć, a nawet przy takim bywać (mój mąż ma w najbliższej rodzinie faceta co żyje tylko pracą, tylko o pracy rozmawia i nawet na wolnym pracuje lub o pracy myśli, co prawda nie jest lekarzem, zajmuje się zupełnie inną dziedziną, ale to i tak jest nie do przetrawienia i gdyby ten człowiek był moim mężem, to albo bym za niego nigdy nie wyszła, albo szybko się rozwiodła. Zauważyłam, że twoi bohaterowie mają podobnie jak ten kuzyn mojego męża - pracują, żyją pracą, myślą o pracy, nawet wkładając zakupy do lodówki w głowie mają pracę - są strasznie puści, pomimo że inteligentni i wykształceni, to tacy jacyś... nieciekawi... w sensie jako bohaterowie są ok, ale jako ludzie - nieciekawi)

    Pozdrawiam
    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziwię się, że Klara na moment zapomniała o tym, co wydarzyło się między nią i Łukaszem. W końcu ta sprawa z pacjentem była naprawdę emocjonująca i miała prawo przysłonić jej wszystko inne. Też jestem zdania, że przygodny seks nie może być dobrym fundamentem do budowania związku, a w ich sytuacji o żadnym związu na razie nie może być w ogóle mowy. Choć czuję, że jeszcze się spotkają, to bądźmy szczerzy - na razie nic na to nie wskazuje. Dlatego podobało mi się podejście Klary. Choć podświadomie kibicuję temu, co powiedziała Marta;D A kto będzie miał rację? Czas pokaże.
    Zaskoczyłaś mnie końcówką. Sądziłam, że ten lekarz jest taką postacią epizodyczną, bardzo poboczną i mało ważną. Tzn ważną dla Klary i jej kariery, ale dla czytelnika mniej. A tu fragment z jego perspektywy! To było pozytywne zaskoczenie;) I rzeczywiście widać podobieństwo między nim i Klarą. To smutne, że facet całe życie walczył o swoje marzenia, piął się w górę, pewnie czuł szcześliwy z osiąganych sukcesów, a potem zrozumiał, że to wszystko było... niewystarczające. Bo gdzieś w tym ciągłym biegu zagubił prawdziwy sens. Klara podobnie- nie myśli o przyszłości, stabilizacji. Ma w głowie pracę i wcale mnie to nie dziwi, w końcu to kocha. Żeby tylo w przyszłości nie była samotna jak ten lekarz.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmmmm... Tak, biczowanie się. Kiedyś też tak miałam. To przechodzi, ale wiesz kiedy? Kiedy zbudujesz sobie solidną samoocenę i nawet jak ktoś na nią naszczy, to Ty z twardą miną ścierasz siuśki, psikasz perfumami dalej brniesz do przodu.
    Nie ma w życiu przypadków. Od nas zależy jednak czy dostaniemy to czego pragniemy, czy nie.

    Klara jest dla siebie mega surowa. To smutne, a cz to jej wybór.

    Żywię nadzieję, że ten brunet jeszcze w jej życiu namiesza :D

    Ps. Zgadzam się, że prawdziwe związki od seksu się nie zaczynają, ale przecież to tylko opowiadanie ;)

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Zacznę może od tego, że na początku myślałam, iż na twoim szablonie jest Holland Roden - dopiero teraz się zorientowałam, że to inna kobieta, choć trzeba przyznać, że są do siebie bardzo podobne. Jeżeli to jest Klara to nie dziwię się, że tylu mężczyzn uważa ją za piękną. To tak przy okazji, teraz natomiast przechodzę do treści (:
    Dość rzadko sięgam po obyczajówki, najczęściej czytam fantastykę i kryminały, ale stwierdziłam, że przyda mi się jakaś odskocznia. Twoje opowiadanie czyta się niesamowicie płynnie i można się przy nim zrelaksować. Co więcej, bardzo rzadko natrafiam na jakieś błędy, co jest ogromnym plusem. Dialogi są naturalne, czyli takie, jakie naprawdę mogłyby wypowiadać żywe osoby, a ostatnio coraz mniej osób umie budować takie zdania.
    Bardzo polubiłam Klarę, która jest osobą twardo stawiającą na swoim, nie dającą życiu sobą kierować, tylko to ona kieruje nim. Łukasz ma do niej bardzo zbliżoną osobowość, więc z pewnością tworzyliby dość wybuchową parę. Coś mi się wydaje, że mężczyzna niedługo zacznie pracować w szpitalu Klary i będą się często widywać. Większość osób nie chciałaby widywać kogoś, z kim miały jednorazową przygodę, ale myślę, że ta dwójka się do nich nie zalicza. Swoją drogą to bardzo nieodpowiedzialne ze strony pani chirurg, że zgodziła się pójść z Łukaszem do jego mieszkania, choć jak sama kilkakrotnie powtarzała, znała go od kilku godzin. Plusa za to u mnie zdobyła za tę niepewność przy przyjęciu od niego drinka.
    Zarówno Łukasz, jak i Klara mają za sobą (wnioskuję) dość nieprzyjemną przeszłość, o której nie chcą mówić i to może ich albo do siebie przybliżyć, albo oddalić. Oczywiście, jeżeli się znowu spotkają, ale to oczywiście tylko kwestia czasu.
    Widać, że znasz się na medycynie, te wszystkie terminy medyczne, opis operacji... Cieszę się, że wiesz o czym piszesz, bo dzięki temu wychodzi to bardzo realistycznie. Klara podjęła ryzykowną decyzję o samodzielnej operacji, ale gdyby nie ona, pacjent zapewne by umarł, więc moim zdaniem postąpiła słusznie i chyba w głębi duszy podobnie uważa doktor Wysocki, który nie wyciągnie jej postępowania żadnych konsekwencji.
    Podsumowując, opowiadanie mi się bardzo spodobało i dołączam do obserwatorów, z niecierpliwością czekając na kolejne rozdziały (:
    Jeśli znajdziesz chwilkę czasu i ochoty zapraszam do siebie, a tymczasem życzę mnóstwa weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Udało mi się, jestem na bieżąco co przyznam smuci mnie i cieszy za razem.Smuci bo z chęcią przeczytałabym już teraz kolejny rozdział, ale i cieszy bo mogę czekać i zastanawiać się nad tym co się wydarzy potem.
    Dobrze, ze doktor Wysocki nie wyciągnie żadnych konsekwencji przez decyzję jaką podjęła, nie zasługuje na karę !
    Zasatanawiam sie czy wspomniany lekarz odegra w tym opowiadaniu jakąś ważniejszą rolę skoro pojawiła się tu również jego perspektywa?
    Cóż mogę powiedzieć, czekam na wiecej i życzę morza weny oraz wolnego czasu na przelewanie słów na papier lub jak kto woli klawiaturę :p
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
    pozdrawiam, mewa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Klara miała odwagę wtedy, gdy trzeba było szybko podjąć decyzję, ale również i wtedy, kiedy musiała wytłumaczyć się ze swojego zachowania. I super.
    Po części rozumiem złość Wysockiego. W końcu to, że tak młodzi lekarze zostali sami, było karygodne. Jednak Klara zachowała się prawidłowo. Tak mi się wydaje. Gdyby zaczęła wydzwaniać po wszystkich, do których mogła wykonać telefon, pacjent by zmarł zanim jakakolwiek decyzja zostałaby podjęta. Tutaj trzeba zdać się na własny rozum i ocenę własnych możliwości. Klara to zrobiła.
    Nastawienie Klary do tego incydentu z Łukaszem jest dziwne, ale w sumie co innego mogłaby zrobić? Ja wiem, ja wiem! Przecież, do cholery, zna jego adres. Gdyby zaczęło jej zależeć to poszukiwać go na portalach internetowych wcale by nie musiała. Wystarczyłoby się przejść, grzecznie zapukać. Kto wie? Może by otworzył?
    Dobra, ja wiem, że to tak prosto brzmi, a z wykonaniem może być różnie. Jednak wychodzę z założenia, że dla chcącego nic trudnego... A ona o nim myśli, rozważa. Kobieto, działaj! Zmień nastawienie do mężczyzn i daj szansę Łukaszowi. Ja tak ładnie proszę...
    Podobała mi się też ta końcówka. Fajnie było się "zagłębić" w psychikę starszego lekarza. Lubię takie mocno psychologiczne wątki.


    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Klara nie wie, że ponowne spotkanie Łukasza już niedługo! Szkoda, że Twoje opowiadanie nie zostanie wyemitowane w TV, bo chciałabym zobaczyć na własne oczy reakcję Klary. Ej, a może Łukasz zostanie jej nowym opiekunem? HAHAHA :D Jedno jest pewne: będzie się działo! I już nie mogę się doczekać.

    W końcówce byłam pewna, że opisany jest Łukasz, okazuje się, że pan doktor Hubert. Zastanawia mnie po co ten fragment? Czyżby doktor Wysocki odgrywał znacznie ważniejszą rolę niż tylko specjalistę?

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się zachowanie Klary. Nie scykała się.
    Czuję napiętą nieco sytuację, między nią, a naszym Łukaszem. No, ale nie można za bardzo brać na poważnie taką relację, jednorazowy, przygodny seks... No stało się, możemy jedynie czekać, czy coś się z tego potrm wydarzy? Choć myślę, że planujesz coś tutaj naszej dwójce :P
    Byłoby ciekawie, gdyby w pracy również musieli się spotykać częściej! <3 :D

    OdpowiedzUsuń