piątek, 30 października 2015

Rozdział 3. (1/2)

W nocy padał śnieg, ale – z racji, że było to kilka dni przed rozpoczęciem kalendarzowej wiosny – nie był to miękki, biały puch, który kojarzy się z sielankowym krajobrazem z bożonarodzeniowych kartek, ale ciężkie, okrągłe, mokre i połączone z deszczem płatki, pozostawiające po sobie co najwyżej brudny, szarawy film na chodnikach i ulicach, który w kilka chwil zamieniał się po prostu w kałużę. Plucha i szaruga, tyle że w wersji wiosennej albo, ściślej mówiąc, przedwiosennej.
Pogoda nie była więc zachęcająca. Zima, owszem, też miała swoje uroki, ale tylko wtedy, kiedy była prawdziwą zimą – z delikatnym mrozem, skrzypiącym pod stopami śniegiem i białym puchem, który finezyjnie otulał nagie gałęzie. Teraz aura nie miała z tym nic wspólnego. Wokół było tak nijako, szaro, brudno i mokro, a to raczej nie budziło pozytywnych odczuć – tym bardziej, że po kilku miesiącach chłodu i oglądania krajobrazu złożonego głównie z różnych odcieni szarości lub, w bardziej optymistycznej wersji, bieli, przełamywanych na mniej-więcej miesiąc świątecznymi, różnobarwnymi świecidełkami, ludzie po prostu tęsknili za wiosną. Nie mogli doczekać się ładnej pogody, jasnych promieni Słońca budzących ich co rano, błękitnego nieba i tryskających soczystą zielenią roślin. Wtedy wszystko wydawało się jakieś inne – piękniejsze, łatwiejsze, po prostu lepsze.
– I co, dużo krojenia zaplanowanego na dzisiaj? – zagadnęła Marta, wychodząc z samochodu od strony pasażera. W zetknięciu z panującym na zewnątrz zimnem, który po wyjściu z ogrzewanego samochodu odczuwała jeszcze dotkliwie, zapięła szczelniej kurtkę i maksymalnie naciągnęła jej rękawy na dłonie.
– Mam nadzieję. – Klara uśmiechnęła się do przyjaciółki, wyciągając swoje włosy spod owiniętego wokół szyi popielatego szalika, który nie tylko wyglądał efektownie w połączeniu z czarną, skórzaną ramoneską, ale też chronił przez chłodem marcowego poranka.
Razem z Martą już od dłuższego czasu dojeżdżały do pracy samochodem - właściwie to od prawie roku, bo właśnie zeszłej wiosny na parkingu pod blokiem stanął samochód Klary. Tak było dużo wygodniej, mimo że czasem przeprawa przez miasto w godzinach szczytu nie należała do najłatwiejszych. Dla Klary nie była to jednak przeszkoda, za kierownicą radziła sobie bardzo dobrze, lubiła jazdę samochodem, a brak konieczności marznięcia na przystanku i niezależność od publicznego transportu skutecznie rekompensowały to, że czasem trzeba było stracić trochę czasu, stojąc w korku.
Przyjaciółki rozeszły się w holu. Marta poszła w stronę lewego skrzydła budynku, gdzie mieścił się Oddział Chorób Wewnętrznych, a Klara – prawego, bo właśnie tamtędy prowadziła droga na chirurgii.
– O, hej – powiedziała, wchodząc do pokoju lekarskiego i zastając w nim Kamila. – Znowu miałeś dyżur czy przyszedłeś wcześniej? – zapytała ostrożnie, nie do końca wiedząc, jak prowadzić rozmowę z kolegą.
To było pierwsze spotkanie z Kamilem od czasu tamtego pamiętnego dyżuru. Zwykle nie przejmowała się zbytnio takimi sprawami, ale tym razem faktycznie nie do końca wiedziała, jak się zachować. W sumie to trochę było jej głupio, bo zbeształa Kamila, jakby był jej podwładnym, ale z drugiej – to była szczególna sytuacja, bardzo nerwowa, wymagająca szybkiego działania i rzeczywiście jej reakcja była słuszna, w końcu stawką było życie tego pacjenta i nie było czasu na użalanie się nad sobą. Poza tym, nie wiedziała, czy Kamil jest na nią zły, tego nie dało się rozszyfrować – szczególnie na początku.
– Dyżur – odparł krótko, nie odrywając wzroku od ekranu swojego smartfona.
– I jak tam? – zapytała ostrożnie, chcąc wyczuć jego nastrój.
– Całkiem spokojnie. Obyło się bez ofiar. – Kamil schował telefon do kieszeni i spojrzał wreszcie na swoją rozmówczynię.
– Posłuchaj – zaczęła Klara, siadając obok niego na jasnej kanapie ustawionej po prawej stronie od wejścia – przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Nie powinnam – zmieniła nieco temat, ale uznała, że lepiej mieć to już za sobą.
– Daj spokój. Nie jestem na ciebie zły. Właściwie to dobrze zrobiłaś, sam w życiu bym się nie zdecydował na tę operację.
– Najważniejsze, że się udało.
– Dzięki tobie – zaznaczył Kamil.
– Dzięki nam – poprawiła Klara.
– Nie kłóć się – uciął stanowczo. – Oboje wiemy, że przede wszystkim dzięki tobie – dodał.
Kamil wyglądał na zawiedzionego. Podziwiał Klarę, ale jednocześnie widać było na jego twarzy zawód i coś w rodzaju rezygnacji. Tak, jakby jej zazdrościł – nie zawiścił, a zazdrościł, i wcale nie uznania Wysockiego czy swego rodzaju prestiżu, a odwagi, której jemu zabrakło.
– Gdzie się tego nauczyłaś?
– Mój ojciec jest chirurgiem. Świetnym chirurgiem.
– Ale chyba nie chcesz powiedzieć, że jako dziecko pomagałaś tatusiowi w pracy? – zażartował Kamil.
– Nie – odparła ze śmiechem – aż tak dobrze to nie było. Ale często do niego przychodziłam, właściwie to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że medycyna od zawsze mnie interesowała. Od dziecka chciałam być lekarzem, a więc gdzie mogłam spędzać czas, mając ojca, który był ordynatorem chirurgii? Zamiast siedzieć samemu w mieszkaniu, podczas kiedy oni byli w pracy, wolałam iść z tatą na oddział. Lubiłam to. Tym bardziej, że już po moim wyjeździe do kraju, naprawdę nie bardzo miałam co robić przez przynajmniej pół dnia, kiedy przyjeżdżałam do rodziców. Znajomych miałam niewiele, niektóre kontakty się urwały, każdy poszedł w swoją stronę, a ci, z którymi utrzymywałam bliższe relacje, też mieli swoje życie, szkołę, studia, pracę, a siedzenie przed telewizorem i czekanie, aż rodzice wrócą z pracy, a przyjaciele ze swoich zajęć, nie było najciekawszą opcją. A po drugie, to moi rodzice bardzo dużo pracowali. Moja mama, jako farmaceutka, trochę mniej, ale tata, będąc ordynatorem, spędzał w szpitalu naprawdę dużo czasu, a ja, mieszkając już w Polsce, przyjeżdżałam do nich dosyć rzadko i raczej na krótko, więc czasem tylko tam mogłam spędzić z nim trochę czasu.
– Między jedną operacją a drugą? – wtrącił Kamil.
– Na przykład. – Uśmiechnęła się Klara. – Ale wiesz, co? Strasznie lubiłam patrzeć na ich pracę. Mój ojciec był naprawdę świetnym szefem, zespół był doskonale zorganizowany. Dzięki temu mogłam poznać ich pracę od kuchni. Widziałam tam naprawdę różne rzeczy: sukcesy i porażki; euforię i bezsilność; trudne, bardzo skomplikowane i te trochę lżejsze przypadki. I nauczyłam się jednego: ta praca niesie za sobą ryzyko, ale zawsze, cokolwiek by się nie działo, trzeba walczyć. Lekarz nie może się poddać i już.
– Czyli chirurgię masz w genach – podsumował Kamil. – W ogóle pięknie to powiedziałaś – przyznał jeszcze. – Strasznie zazdroszczę ci tej odwagi.
– Ja myślę, że każdy ją gdzieś ma, wystarczy tylko pozwolić jej się wydostać – odparła, ciesząc się, że Kamil nie rozwijał tematu genów, bo tego akurat nie miała ochoty tłumaczyć.
– Oby. – Uśmiechnął się porozumiewawczo do swojej towarzyszki. – A apropos Francji… – Wiesz, że w przyszłym tygodniu mają podjąć decyzję, kto pojedzie?
– Na te badania? – zapytała retoryczne. – No tak, wiem.
– I mówisz o tym tak spokojnie?
– A jak mam mówić?
– Żartujesz? Prestiżowe badania, duże przedsięwzięcie, międzynarodowy, interdyscyplinarny zespół, ogromne perspektywy, kursy, szkolenia, możliwość rozwoju... – wyliczał rozentuzjazmowany Kamil.
– Hej, spokojnie, nie ostrz sobie na to swoich pięknych ząbków – skwitowała Klara, chcąc ostudzić zapał kolegi.
– Bo co, bo niby ty już sobie zaklepałaś stałe miejsce w ekipie? – Kamil spojrzał na nią przenikliwie.
– Nie. Żartujesz? – zaśmiała się kpiąco Klara. – Po prostu uważam, że nie mamy co liczyć na udział w tych badaniach, przynajmniej póki co. Może jak coś będzie się odbywać u nas, to uda nam się jakoś wkręcić. Ale na wyjazd bym się nie nastawiała, a już na pewno nie na ten pierwszy.
– Nie chciałabyś pojechać?
– Pytasz, czy nie chciałabym uczestniczyć w międzynarodowych badaniach klinicznych na temat nowoczesnych metod leczenia nowotworów? – Spojrzała na kolegę z politowaniem. – Głupie pytanie. Oczywiście, że bym chciała! Ale wiem, że nas tam nie wyślą, a już na pewno nie na to pierwsze zgrupowanie.
– Ale wiesz, że Wysocki jest koordynatorem do spraw tego projektu na naszym oddziale? On to wszystko ogarnia i to on ma wybrać osoby, które pojadą?
– No wiem. I co?
– Ale nie tylko chirurgia jest zaangażowana w te badania. Ma zostać wybrany interdyscyplinarny zespół z całego szpitala, tak samo jak z reszty uczestniczących w nich jednostek.
– No przecież wiem – przytaknęła po raz kolejny. – Ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
– Nie jest nigdzie powiedziane, że rezydenci nie mogą jechać.
– No to co? – Klara weszła mu w słowo. – To, że nie jest zabronione, jeszcze nie znaczy, że nas wybiorą. Kamil, zejdź na ziemię. Specjalista nie odpuści swojego miejsca tylko po to, by zajął je jakiś rezydent z wybujałymi ambicjami, no błagam. – Znowu spojrzała na niego ze znaczącym politowaniem.
– Poczekaj, daj mi skończyć. – Kamil nie dawał za wygraną. – Podobno jest odgórne zarządzenie dyrektora, że z każdego oddziału ma jechać jeden młody lekarz w trakcie specjalizacji i na stałe dołączyć do zespołów badawczych. To ma być takie, wiesz, wyróżnienie dla najlepszych i szansa, by mogli się rozwijać, a szpital będzie mógł się wykazać, że dba o swoją młodzież i jej rozwój.
– Żartujesz? – zdziwiła się Klara. – To jakiś żart, tak? – drążyła nadal. – Całkiem niezły – przyznała, jeszcze bardziej potwierdzając swoje zaskoczenie tym, co usłyszała. Na taki obrót sprawy dotychczas było miejsce jedynie w jej wyobraźni i marzeniach – tych z gatunku niemożliwych i skrajnie abstrakcyjnych. Ale jednak jej zdziwienie było bardzo pozytywne i niemalże natychmiast w jej głowie pojawiła się scena, w której to właśnie ona jest tym wybranym.
– Nie – zaprzeczył poważnym tonem. – Mówię serio – dodał, patrząc na nią wymownie. – Nikt nam o tym nie powiedział, bo nie chcą, żeby wybuchła między nami jakaś niezdrowa rywalizacja i żeby walka o miejsce nie przysłoniła nam wszystkiego innego, zakłócając tym pracę na oddziale.
– Skąd ty to wiesz? – Klara wciąż nie otrząsnęła się z zaskoczenia.
– No wiesz, ma się te wtyki – odpowiedział dumnie.
– Możesz jaśniej? – Klara widocznie nie była ani usatysfakcjonowana tą lakoniczną odpowiedzią, ani rozbawiona jej żartobliwym charakterem.
– Oj, no słyszałem – ciągnął Kamil, za nic mając powagę przyjaciółki. – Obracam się w dobrym towarzystwie, to wiem.
– Kamil, konkrety! – powiedziała twardo. – Konkrety.
– Nie wierzysz mi? – prychnął. – Słyszałem, jak ordynator mówił o tym Wysockiemu. Mało?
– No proszę, nasz Kamilek zabawił się w szpiega – skwitowała pół-żartem.
– Powiedziałbym raczej, że po prostu znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie.
– No dobrze – przyznała Klara, ostatecznie przyjmując wyjaśnienia kolegi i wiadomość, którą jej przekazał. – Ale mimo wszystko nie jesteśmy jedynymi chętnymi. Podejrzewam, że właściwie to każdy chciałby w czymś takim uczestniczyć, więc kolejka będzie dosyć długa – dodała, najwyraźniej zdążywszy już zejść z wyżyn wewnętrznej euforii.
– Ja myślę, że możesz już prasować fartuszek i się pakować. – Kamil spojrzał na swoją towarzyszkę przenikliwie, jakby chciał jedynie potwierdzić najbardziej oczywistą wersję.
– Jasne – odparła nieco ironicznie, chcąc uciąć dyskusję. Mimo że to, o czym powiedział Kamil, było dość prawdopodobnym scenariuszem, miała tego świadomość i bardzo ucieszyłaby się z takiego werdyktu, nic nie było jeszcze pewne i chyba niespecjalnie miała ochotę na roztrząsanie tego w tym momencie. – Apropos fartucha… pójdę się wreszcie przebrać – zdecydowała i natychmiast wstała ze swojego miejsca.
Tego dnia Klara przyjechała nieco wcześniej – nie z własnych chęci, a z powodu rozpoczynających się właśnie robót drogowych. Zamknięto dwie ulice, a rekomendowany objazd częściowo pokrywał się z trasą jej przejazdu – również z nieco zmodyfikowaną na czas remontu organizacją ruchu na kilkukilometrowym odcinku. Z obawy przed korkami i znacznie większym natężeniem ruchu uniemożliwiającym płynny przejazd profilaktycznie wyjechały wcześniej niż zwykle, ale – jak się później okazało – podróż, mimo utrudnień, przebiegła dosyć sprawnie, dlatego też na miejscu były na ponad pół godziny przed planowym rozpoczęciem pracy. Klara nawet się ucieszyła, miała nadzieję, że może uda jej się przed odprawą jeszcze wstąpić do swojej pacjentki. Rzeczywistość trochę pokrzyżowała jej plany, w końcu część nadprogramowych minut spędziła bezproduktywnie, na rozmowie z Kamilem, dlatego też postanowiła już dłużej nie tracić i zabrać się do pracy. Tym bardziej, że ta konwersacja – choć ogólnie dosyć owocna i otwierająca Klarę na nowe perspektywy – zaczęła schodzić na złe tory. Nie miała ochoty na przepychanki, kto z ich dwójki jest lepszy.
– No przecież oboje wiemy, że Wysocki cię ceni.
– Proszę? – zapytała, wygrzebując z przepastnej torby klucz do znajdujących się na drugim końcu pokoju lekarskiego drzwi do szatni.
– No nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi – skomentował pobłażliwie, gdy Klara zdążyła już zniknąć mu z pola widzenia.
– No nie udaję, serio nie wiem – odparła nieco głośniej, by Kamil mógł ją usłyszeć zza zamkniętych drzwi, ściągając swoje cywilne ubranie.
Strój lekarza może i nie był ostatnim krzykiem mody, ale trzeba było przyznać, że w ostatnich latach oferta odzieży medycznej w sklepach znacznie się rozszerzyła, co sprawiło, że personel mógł znaleźć dla siebie coś, co spełniało zarówno normy sanitarne i techniczne, jak estetyczne. Klara w swoim służbowym stroju również prezentowała się bardzo szykownie. Wąskie, dopasowane białe spodnie i zapinany na napy, dobrze skrojony, taliowany biały żakiet z krótkim rękawem i delikatnym dekoltem w szpic nie tylko wyglądały schludnie, klasycznie i profesjonalnie, ale też podkreślały jej nienaganną figurę.
– Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? – zapytała ponownie, gdy opuściła już szatnię.
– Co ty mu zrobiłaś, że dał ci tę operację? – Siedzący na fotelu Kamil spojrzał na nią z niedowierzaniem i lekkim wyrzutem. – Rzuciłaś na niego jakiś urok czy co?
– Jaką operację? – zapytała Klara i nie czekając na odpowiedź, zaciekawiona i jednocześnie zdziwiona reakcją kolegi, podbiegła do grafiku przypiętego na tablicy naprzeciwko biurka. – O cholera! – zawołała ze zdumienia, ale i ekscytacji.
– No właśnie – skwitował z przekąsem Kamil.
– Myślisz, że to nie jest pomyłka? Że serio pozwoli mi… – Klara wyglądała na naprawdę przejętą, ale i ucieszoną.
– Coś ty, to jest Wysocki – Kamil wszedł jej w słowo. – Wy–so–cki – powtórzył, dzieląc to słowo na sylaby, by zabrzmiało dobitniej. – Fachowiec i pedant do potęgi. Jemu to się nie zdarza. A więc tak, zapewne to NIE jest pomyłka i będziesz operować.
– Wiesz, co... ja może zajrzę do pacjentki, może zdążę przed odprawą – powiedziała po krótkiej chwili dalszego wpatrywania się w grafik operacji, uznając, że oddalenie się z pola widzenia będzie najlepszym wyjściem z tej sytuacji i sposobem na uniknięcie rozmowy, która zapewne ciągnęłaby się w nieskończoność, na temat tego, który z rezydentów zajmuje wyższe miejsce w rankingu. Zamiast tego wolała zająć się czymś pożytecznym – czyli pracą. W końcu tylko dzięki niej mogła coś osiągnąć.
To jednak nie zmieniało faktu, że wiadomość o tym, że Wysocki powierzył jej samodzielną operację, ciągle rozbrzmiewała w jej głowie. Na swój sposób – uskrzydlała ją, wprawiała w ekscytację i niezwykłą dumę, nawet pomimo tego, że Klara miała świadomość ogromnej odpowiedzialności i że będzie to dla niej wyzwanie – niekoniecznie łatwe – z którym będzie musiała się zmierzyć i którego wynik będzie zero-jedynkowy - albo sukcesem w każdym znaczeniu tego słowa, albo tragedią, czyli uszczerbkiem na zdrowiu pacjenta, a dla niej – poczuciem winy i kompletną degradacją w sferze zawodowej.
Ale przecież sobie poradzi. Musi. Inaczej chyba nie byłaby sobą.
*
– Stary, zwariowałeś?
– O co ci chodzi? – odparł beztrosko doktor, zupełnie lekceważąc poważny ton kolegi.
– Chcesz dać tę operację pacjenta spod trójki rezydentce? – zapytał, akcentując ostatnie słowo.
– Tak, Klarze. – Wysocki wstał ze swojego miejsca i podszedł do kolegi, wpatrującego się bezradnie w tablicę z wywieszonym planem zabiegów. – Jest niezła, poradzi sobie.
– Nie sądzisz, że to trochę za szybko?
– Nie – uciął. – Jest naprawdę niezła. Zna przypadek, sama przyjmowała tego pacjenta. A poza tym, na pewno ją skontroluję.
– Kontrola podstawą zaufania, co? – skomentował, patrząc na kolegę z ukosa. – Ale jesteś pewien?
– Andrzej, nie dałbym jej tej operacji, gdybym nie był pewny, że sobie poradzi – uciął stanowczo, po czym rozsiadł się na fotelu i zaczął przeglądać coś w papierach. – Lepiej powiedz, jak tam ten nowy.
– Cóż, rekomendacje ma świetne. Podobno jest dobry. No, ale zobaczymy – rzucił sceptycznie. – W końcu jeszcze nie miałem okazji go przetestować. Ba, nawet go nie widziałem jeszcze, bo już pierwszego dnia uprzedził, że się spóźni – dodał z przekąsem.
– Już dziesiąta. Ile miał się spóźnić?
– Powiedział, że będzie około jedenastej. Szkoda tylko, że wtedy mam operację, więc zapewne spotkam się z nim dużo później. – Andrzej usiadł z drugiej strony biurka i wyciągnął z teczki dokumenty. – No, ale trudno. Widocznie miał jakiś powód, żeby się spóźnić – dodał, wertując kartki.
– Widzę, że nie jesteś do niego zbyt przekonany – Zmierzył go wzrokiem.
– Jak mogło przyjść ci to głowy? – zapytał ironicznie, uśmiechając się porozumiewawczo do kolegi. – A tak zupełnie poważnie, to sam wiesz, Hubert, że mam wystarczająco dużo pracy i naprawdę nie widzi mi się przyjmowanie kolejnego młokosa. Wolałbym, żeby zamiast niego dołączył do nas jakiś specjalista.
– Może nie będzie tak źle.
– Hubert, błagam… – Andrzej spojrzał na niego z politowaniem. – Ledwie się wyrabiamy. Przydałby się ktoś, kto mógłby nas trochę odciążyć. Jakiś specjalista.
– Ale ci młodzi, których mamy, będą się przecież rozwijać. Moim zdaniem tkwi w nich ogromny potencjał. Klara, Igor, Radek… oni naprawdę są zdolni i bardzo ambitni.
– Że Igor i Radek, to wiem. Miałem okazję kilka razy z nimi współpracować. Ale tej twojej Klary jeszcze w akcji nie widziałem… – zamyślił się nieco. – Mam nadzieję, że nie chwalisz jej tylko dlatego, że jest ładna. Na chirurgii trzeba jeszcze coś umieć, a nie tylko wyglądać – rzucił pół-żartem, pół-serio, uśmiechając się półgębkiem.
– Podejrzewasz mnie o protekcję? Że ją jakoś faworyzuję?
– No właśnie nie – odparł. – Kogo jak kogo, ale ciebie na pewno nie. Chyba nie znam surowszego opiekuna specjalizacji od ciebie.
– No właśnie – odparł dumnie. – Więc wiesz, że dziewczyna jest naprawdę dobra. Zaimponowała mi tamtą operacją. Nie wiem, czy będąc w jej wieku, odważyłbym się na coś takiego, a ona nawet się nie zawahała. No i dzięki niej ten chłopak żyje.
– A jesteś pewny, że nie przeżyłby, gdyby poczekali na ciebie?
– Przecież dobrze wiesz, że nikt nie może być pewny. Ani tego, że by przeżył, ani tego, że by nie przeżył. Ale fakty są takie, że teraz żyje i wraca do zdrowia.
– No, no – Andrzej pokiwał znacząco głową. – Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek z twoich ust wypłyną takie pochwały dla rezydenta.
– Też mnie boli. – Wysocki uśmiechnął się lekko. – Także lepiej, żeby to zostało między nami. – Spojrzał na kolegę znacząco.
– No jasne, nie wydam cię. Nikt się nie dowie, że nagle nasz surowy doktor Wysocki zaczął doceniać poczynania naszej zacnej oddziałowej młodzieży.
– Hej, zawsze doceniałem – obruszył się.
– Ale raczej po cichu – zaznaczył Andrzej.
– Zgadza się. I teraz też nie było inaczej. Ba, nawet zganiłem ją za brawurę i całkowicie słusznie, bo powinna pamiętać, że nie pozjadała wszystkich rozumów i że nadal ma mało doświadczenia. I że mogło się nie udać. Ale również jej pogratulowałem, bo moim zdaniem na to całkowicie zasłużyła – tłumaczył.
Czego jak czego – ale sprawiedliwości nie można było mu odmówić. Racja, dla młodych lekarzy, którzy uczyli się pod jego skrzydłami, był surowy, dość oschły i raczej powściągliwy w pochwałach, ale zawsze obiektywny, co czyniło z niego naprawdę dobrego opiekuna specjalizacji.
– Ale jednak dałeś jej operację – ciągnął Andrzej.
– Tak, dałem. Ale to nie jest cukierek za dobre sprawowanie. Jeśli chce być dobra, to proszę bardzo, ale musi mieć świadomość, że im ktoś jest lepszy, tym więcej się od niego wymaga. Niech wie, że praca chirurga to nie tylko zadowolenie z sukcesu, ale przede wszystkim ciężka praca i ogromna odpowiedzialność. A poza tym, jak sam zauważyłeś, brakuje nam rąk do pracy, więc chyba w naszym interesie jest, żeby ci młodzi jak najszybciej się usamodzielnili.
– W sumie to masz rację – przyznał. – Na mnie już czas, praca czeka, niedługo mam operację. Ale zawczasu życzę wam obojgu powodzenia jutro. A w zasadzie to trojgu: tobie, jej i pacjentowi.
– W imieniu naszej trójki serdecznie dziękuję. – Uśmiechnął się szarmancko.
Andrzej widocznie nie do końca wierzył w możliwości Klary. Ale Hubert już tak. Ta operacja miała być swego rodzaju sprawdzianem. Oczywiście, nie planował dopuścić jej do stołu ot, tak – najpierw planował przepytać ją z dokładnego przebiegu operacji, możliwych powikłań, najtrudniejszych czynności, a podczas operacji kontrolować jej działania, ale i tak podświadomie czuł, że ona sobie poradzi. Mimo że jeszcze z nią nie rozmawiał o tym, wiedział też, że nie przyjdzie i nie powie mu, że odpuszcza, bo nie da sobie rady. Nie ona. Klara nigdy nie kapitulowała, nigdy się nie poddawała.
Z jego strony też było to ryzykowne posunięcie, w końcu do czasu osiągnięcia przez nią samodzielności, to on, jako opiekun jej specjalizacji, za nią odpowiadał, ale jego lekarska intuicja i lata doświadczenia podpowiadały mu, że to słuszna decyzja. Poza tym, za punkt honoru postawił sobie wyszkolenie Klary tak, jak najlepiej potrafi. I to jak najszybciej – bo taki talent powinien zostać jak najprędzej wykorzystany dla dobra i Klary, i pacjentów, i całego szpitala.
*
– No, stary, witamy na pokładzie. – Radek właśnie wychodził z oddziału i przed wejściem zobaczył znajomą postać. – Od dzisiaj, tak?
– No na to wygląda. – Łukasz odwzajemnił uścisk dłoni w geście powitania. Cieszył się, że będzie pracował z dawnym przyjacielem, z którym zna się od czasów liceum.
– Pogadamy potem, bo teraz się spieszę. Korytarzem prosto i za recepcją i dyżurką pielęgniarek po lewej, tak trochę bardziej w głębi są drzwi do pokoju lekarskiego, a obok również gabinet ordynatora – tłumaczył. – Na pewno znajdziesz. – Uśmiechnął się do kolegi.
Trafienie do pokoju lekarskiego faktycznie nie było trudne. Masywna lada oddziałowej recepcji rzucała się w oczy, a mając ten punkt odniesienia, z łatwością można było odnaleźć drogę. Problem tkwił jednak w tym, że nigdzie nie było ani ordynatora, do którego wypadałoby się zgłosić, rozpoczynając pracę na oddziale, ani doktora Michalskiego, który – jak się dowiedział – miał być opiekunem jego specjalizacji. W ogóle nie było w pobliżu żadnego lekarza, choć i to zapewne za wiele by mu nie dało, bo szczerze wątpił, by ktoś, kto widzi go pierwszy raz, uwierzył mu na słowo, że właśnie zaczyna tu pracę. Od pielęgniarki dowiedział się tylko, że zarówno ordynator, jak i jego nowy mentor właśnie operują. Nie pozostało mu więc nic innego jak usiąść i czekać – mimo że z pewnością wolałby zacząć już pracę. Krótka przerwa – siłą rzeczy, wynikająca z przeprowadzki – sprawiła, że zaczynało brakować mu sali operacyjnej.
W ogóle był ciekawy, jak będzie wyglądać jego praca tutaj – w końcu to nowy szpital, nowi współpracownicy, zapewne nowe obowiązki. No i w pewnym sensie również nowe życie, do którego podchodził z nadzieją, ale i też swego rodzaju rezerwą.
Czując wibracje telefonu, wyciągnął go z kieszeni spodni i odebrał połączenie.
– Cześć, skarbie – odezwał się do słuchawki, uśmiechając się na dźwięk znajomego i tak ważnego dla niego głosu.

19 komentarzy:

  1. Cześć,
    Pozwól, że zacznę od pewnej myśli, która przyszła mi do głowy gdzieś w połowie tego odcinka. Masz niesamowitą zdolność do opisywania normalnego życia, normalnego świata w tak ciekawy sposób, że czuję się jakbym czytała scenariusz do Matrixa czy coś takiego. Niech o tym świadczy fakt, że nigdy nie lubiłam seriali medycznych, a Twoje opowiadanie czytam naprawdę z zafascynowaniem.

    Jeszcze raz powtórzę, jak pod ostatnim odcinkiem: jak ja lubię Wysockiego. Bardzo się cieszę, że pozwalasz nam go bardziej poznać. To naprawdę ciekawa postać. Podoba mi się charakter surowego, ale sprawiedliwego mentora, który prowadzi tą bandę szalonych młokosów z zaangażowaniem. Tacy nauczyciele są najlepsi.

    Co do Klary, nadal uważam, że ta postać jest tak skonstruowana, że nie da się jej nie lubić. Podobała mi się jej rozmowa Kamilem i jestem bardzo ciekawa jak się skończy sprawa z wyjazdem. Noooo... i co na tym wyjeździe się stanie, jeśli Klara pojedzie. Z jednej strony, coś mi mówi, że jest tak zdolna, ambitna i zdeterminowana, że mogłaby spokojnie jechać. A druga strona mojej osobowości mówi, że to byłoby zbyt proste. Ciekawa jestem, jak to rozwiniesz.

    Pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak miłe słowa bardzo budują, dzięki! ;)

      Co do Wysockiego, to znowu się powtórzę: jego postać jest nieco tajemnicza i będzie miała dużo większe znaczenie w życiu Klary niż mogłoby się wydawać. Ale z tym związane są pewne fakty z przeszłości, które dopiero wyjdą. :)

      Co do wyjazdu Klary - to tak, ma szanse. i na pewno baaaaaaardzo by chciała pojechać i uczestniczyć w tych badaniach - kto, jak kto, ale ona jest taka ambitna, że na pewno by sobie tego nie odpuściła. Będzie o to walczyć, ale czy pojedzie, okaże się niedługo. :)

      Usuń
  2. Witam, witam. Z całym szacunkiem - momentami mam ochotę udusić Klarę! Ale nie bierz tego do siebie, jak bardzo rzadko lubię główne bohaterki płci żeńskiej xD No, no, Wysocki mi się podoba, już od początku ;3 Fajny gościu <3 Przepraszam, ale nie umiem pisać komentarzy. Pmaietaj, masz nową czytelniczkę i będe tu zaglądać <3
    Buziaki ;**
    http://piata-pora-roku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no co Ci ta biedna dziewczyna zrobiła? :D
      A co do Wysockiego, to tak jak napisałam w odpowiedzi na inny komentarz - okaże się być dużo bardziej znaczący niż się wydaje - i w życiu zawodowym, i prywatnym Klary. :)

      Usuń
  3. Masz bardzo fajny styl pisania!
    Od razu mnie wciągnęłaś w swoją historię. Uwielbiam Twoje opisy, są naprawdę ładnie rozbudowane i niesamowite. A dialogi naturalne i realistyczne. Po pierwsze, lekka przekomarzanka Kamila i Klary (piękne imię;)), mogłam ją sobie wyobrazić. To oczywiste, że Kamil był zazdrosny, to ludzkie uczucie i chyba każdy kiedyś tego zaznał w mniejszym lub większym stopniu. Cieszę się, że nikogo nie idealizujesz.
    Wysocki zdobył jak widzę uznanie wielu, również i moje. Widać, że lubi Klarę, ale nadal myśli rozsądnie. Choć nie jestem pewna, czy decyzja o powierzeniu jej operacji nie była zbyt pochopna. W końcu chodzi tu o czyjeś zdrowie lub nawet życie, także no.
    Ale mimo wszystko wierzę w Klarę. Choć gdybym była na miejscu Kamila itp., to sama bym za nią nie przepadała z powodu zwykłej, ludzkiej zazdrości, no ale widać, że podchodzi do tego poważnie.
    Pozdrawiam i zapraszam na swoje blogi:) itisnotourloveaiff.blogspot.com | devilorangells.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa i cieszę się ogromnie, że Ci się podoba. :)
      Co do Wysokiego, to odegra on w życiu Klary - i zawodowym, i prywatnym - dużo większą rolę, niż mogłoby się na początku wydawać. :) Ale to już się okaże w przyszłości, nie będę wyprzedzać faktów. :)

      Usuń
  4. "wokół był tak ..." - było
    I to by było na tyle, co wychwyciłam.

    Rozumiem Kamila. Z ich dwójki to Klara ma teraz większe szanse na jakieś wyjazdy, doszkalanie, prestiż i docenienie. Dzięki swojej odwadze mogła pożegnać się z karierą, a mimo to zaryzykowała i moim zdaniem stoi dzięki temu poziom wyżej nad innymi rezydentami. I nawet jeśli ze względu na swoją skromność nie podchodzi do tego w taki sposób, to inni to widzą. Wydaje mi się, że jeśli ona będzie się szybko pięła do góry, to inni będą się czuli jej cieniem. W tym Kamil, który ma chyba mniej silny charakter. I coś mi się wydaje, że ich fajna znajomość niedługo może się zamienić w prawdziwą zazdrość. Bo to ludzkie. Choć nie życzę im tego.
    Zaczęłam się zastanawiać czy Klara naprawdę jest taka skromna i nie widzi, że wiele zyskała, czy to taka udawana skromność. Coś w stylu "oj przestań, nie jestem taka dobra'', a w myślach "jestem mistrzem świata". Przesadziłam trochę, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi:D W każdym razie lubię tę postać. Lubię też Kamila i mam nadzieję, że w najbliższym czasie on również pokaże na co go stać.
    Jestem prawie pewna, że to Klara wyjedzie na ten wyjazd. Takie przeczucie.

    No proszę, jest Łukasz! Byłam pewna, że on się w tym szpitalu pojawi. Jako lekarz/rezydent/pacjent, nie ważne. Ale jako KTOŚ na pewno. Zaintrygowało mnie jednak coś innego, niż jego pojawienie się. Ten telefon. Bo to wygląda jakby zadzwoniła do niego jakaś dziewczyna. I tutaj się zaczęłam zastanawiać... Czy w momencie uprawiania seksu z Klarą on na pewno był wolny? Z jego przemyśleń wychodziło, że tak, ale kto go tam wie;D Czyżby poznał tą dziołchę PO nocy z Klarą i nagle się zakochał? A może to w ogóle nie chodzi o miłość. Ajjj... jedno zdanie, a tyle przemyśleń. Czekam na kolejny cholernie niecierpliwie! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, Klara jest doskonale świadoma tego, że jest dobra, więc to była trochę taka fałszywa skromność. Ale fakt faktem, że Kamil jej asystował, więc owszem, jej rola była nieporównywalnie większa - nie tylko podczas samej operacji, ale dlatego, że przede wszystkim ona podjęła decyzję - ale też nie dokonała tego tak całkiem sama.
      Jednak - fakt - Kamil czuje się trochę jej cieniem. Chyba bardziej niż wszyscy - po pierwsze: z powodu tamtej operacji, a po drugie: bo dobrze się znają i przyjaźnią. Jasne, ta więź z Klarą nie pozwala mu być zawistnym, ale też sprawia, że bardziej 'widać' to, że nie jest taki jak ona. A Klara to taki typ, który samotnie pnie się w górę - nie, że zostawia przyjaciół, bo są gorsi, ale raczej nie potrzebuje popleczników i potrafi sobie poradzić nawet bez wsparcia innych. Co do tego, czy Kamil pokaże, na co go stać... Hm, na pewno bardzo będzie chciał, wręcz za wszelką cenę - a czy faktycznie mu się uda, to już się okaże. Mogę tylko obiecać, że Klara na pewno nie zostawi przyjaciela w potrzebie. :)

      No tak, to, że Łukasz się jeszcze pojawi, przewidziało wiele osób. Właściwie, to spodziewałam się, że tak będzie i w sumie nie zależało mi specjalnie na tym, żeby to ukrywać - zresztą, nawet chyba by się nie dało. Ale Klara się tego nie spodziewała, bo zakończyła tę historię jako przygodę na jedną noc, a tu - bach! - taka niespodzianka. Przygoda z Łukaszem automatycznie przestanie być tylko nic nieznaczącym numerkiem, to już pewne. Tak samo jak to, że będą jeszcze inne niespodzianki - niekoniecznie miłe - w jej życiu :)

      A co do tego, kto dzwonił... no, mogę powiedzieć tyle, że Klara zbyt szybko się o tym nie przekona. ;)

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  5. Cześć Karuzela ;-)

    Przybyłam, bo ja lubię obyczajówki, a jakoś ciężko o nie ostatnio w blogsferze. Wszędzie się roi od fanfików...
    Twój opis, ten na samym początku, od pierwszego akapitu, przypomniał mi o tym dlaczego z roku na rok coraz mniej lubię zimę. Kiedyś to chociaż mimo chłodu, mrozu i ślizgawki pod stopami, można było pozjeżdżać na sankach, a teraz? Chlapaczka, błotko i nic, nawet dzieci na górkach z saneczkami nie ma.

    Dwa razy jest "nie przeżył", chyba, bo czytam o takiej godzinie, że mi się tekst zlepia, ale na wszelki wypadek sprawdź i jak masz czas to popraw.

    Trochę nudno się robi. Podobają mi się opisy, zarys historii też, ale... chwila, bo szukam odpowiednich słów, by ubrać w nie moje własne, chaotyczne myśli. Choć to obyczajówka, to mało realna, bo z tego co pamiętam, to opowiadanie jest o polskim, publicznym szpitalu, a nie o prywatnej klinice. Brakuje mi tu flirtujących, pokazujących biust przystojnemu lekarzowi pielęgniarek. Lekarzy co mają gdzieś pacjentów i "chwila, chwila, bo teraz poprawiam mankiety przy koszuli". Fajnie, że pokazujesz lekarzy z powołania, bo i tacy są, ale ludzie są pełni egoizmu, a odnoszę wrażenie, że u ciebie wszyscy to ambitni, zdolni altruiści. Gdzie są tacy co przejęli pałeczkę po tatusiu i ledwie zdali, ale ze względu na tatę dyrektora szpitala jakoś przebimbali przez studia i dostali pracę? Gdzie pacjenci, którzy mają więcej problemów niż ich własna choroba? Świat który przedstawiasz to na chwile obecną taka... bajka, nierealna wszechobecna dobroć i brak wad w ludziach (mają negatywne cechy, ale są... moim zdaniem bardzo wyidealizowani i momentami czuję się jakbym oglądała "Na dobre i na złe" albo inny twór tego typu, a nie była w typowym, polskim szpitalu, a byłam nawet ostatnio i nikt tam nie był taki jak w twoim opowiadaniu, nawet do pacjentów odnoszą się z mniejszym szacunkiem, jakby byli taką rzeczą, np przy poronieniu "niech się pani nie martwi, urodzi sobie pani kiedyś nowe", albo z autopsji przy złamaniu ręki mojego syna, było "jak boli to żyjesz, więc proszę chwilę poczekać", czekałam, czekałam, a ten najpierw sobie pojechał po kurczaka z rożna, potem zjadł, a potem nas dopiero przyjął). Trafiłam w swoim życiu na lekarzy z powołaniem, ale większość była taka... całkiem inna niż w twoim opowiadaniu.

    Trochę szkoda, że większość akcji toczy się w szpitalu, jakby ci ludzie żyli tylko pracą, a przecież tak się nie da. Jeśli będziesz tutaj opisywała wszystkie przypadki, potem przebiegi operacji, chwalenie, ganienie i pięcie się po szczeblach lekarskiej kariery, to czuję, że ja polegnę, bo zanudzi mnie to.

    Zafascynował mnie bar, prolog, prawdopodobnie adopcja Klary, ja coś czuję, że ona jest dzieckiem adoptowanym, albo zdobytym w jakiś dziwny sposób, ale... cała reszta... naprawdę czuję się chwilami jakbym oglądała "Na dobre i na złe". Niech oni w końcu wyjdą z tego szpitala, zacznie się coś zawężać i dziać! Ale tak naprawdę to dopiero szósty rozdział, więc może jeszcze wszystko przed czytelnikami. Tak więc zostaje i spokojnie czekam aż coś zacznie się dziać. Dodam jeszcze na koniec, że tak jak jedna z czytelniczek powyżej mam momentami ochotę ukatrupić Klarę, ale dobrze, że mnie wkurza, choć nie do końca wiem jeszcze czym ona to robi. Jej sposób bycia mi przeszkadza, oczywiście nie ambicja, ale ja nigdy nie lubiłam takich dziewczyn jak ona i nie miałam takiej Klary nigdy w kręgach swoich znajomych, bo od takich uciekałam jak najdalej albo one ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :)

      Dziękuję Ci bardzo za cenne uwagi - super, że potrafisz dostrzec w mojej powieści zarówno dobre, jak i złe strony. No i dzięki temu pokazałaś mi coś, czego ja sama nie dostrzegę, bo - choć Twoje odczucia szanuję - to zupełnie ich nie rozumiem. Bo ja, w przeciwieństwie do czytelników, wiem, co będzie dalej, ciężko więc jest mi "przeżywać" to tak jak Wy. A więc dziękuję :)

      Krytykę, oczywiście, szanuję - tym bardziej, kiedy komentarz jest tak wnikliwy jak Twój - i doceniam, o czym już zresztą wspomniałam. Pozwól jednak, że trochę się 'usprawiedliwię'. Po pierwsze - zauważ, że jeśli chodzi o akcję, to minęło bardzo mało czasu. Jeśli komuś umknęło albo jeśli jest to niedostatecznie wspomniane w tekście (jeśli tak jest, to krzyczcie!) czy coś - w pierwszym rozdziale mamy początek weekendu, a teraz dopiero środę w następnym tygodniu, więc minęło raptem 5 dni. No, w porywach do 6, to już w zależności, jak kto liczy. W każdym razie czy 5, czy 6 - w rzeczywistości jest dosyć mały okres czasu, tym bardziej, że przecież nie każdy dzień był osobno opisywany. Zgadzam się, że póki co wszystko może wydawać się piękne, ładne i cukierkowe, ale zauważ, że dni 'szpitalowych' były dwa, 'występujących' lekarzy - czterech (Marty i Łukasza nie liczę, bo oni jeszcze w pracy stricte pokazani nie byli) - a to, przyznasz, trochę zbyt mało okoliczności, by wyrobić sobie zdanie na temat tej placówki i pracujących tam lekarzy. I, hm, czy ja wiem, czy wszystko było takie super? Jasne, Twoje zdanie - ale Klara przecież jakaś przesadnie miła nie była, kiedy rozmawiała z Kamilem, a potem z rodzicami tamtego pacjenta, prawda? ;p No, ale ok, masz prawo to, oczywiście, odebrać tak, a nie inaczej. :) Nie rozumiem natomiast zarzutu z tym odnoszeniem się do pacjentów - przecież nikt z żadnym pacjentem jeszcze nie rozmawiał! Jedynie o nich, ale z nimi - niewięc ten zarzut na pewno jest trochę na wyrost. :). Nie było też pokazanej żadnej historii pacjenta - więc nie rozumiem, dlaczego wypominasz mi, że nie ma pacjentów z innymi problemami niż ich choroba. :)
      I ogólnie to - powtórzę - na razie wydarzyło się mało, minęło też niewiele, więc pewnych rzeczy nawet nie było kiedy pokazać w tych 'powieściowych' 5 dniach. A cukierkowo na pewno nie będzie, bo... hm, nie wiem, jak to określić, żeby zdradzić za dużo... Dobra, spróbuję. Po pierwsze: Wysocki. U niego trochę się skomplikuje - prywatnie, ale wpłynie to na jego życie zawodowe dość mocno. Po drugie: oczywiście, Klara - no, dziewczyna niedługo będzie miała zagwostkę, tyle mogę powiedzieć. Po trzecie: Kamil będzie miał okazję, żeby się wybić - ale niewykluczone, że odbędzie się to czyimś kosztem. I wyniknie z tego dosyć skomplikowana sprawa, w którą będzie zamieszany nie tylko on sam, ale też Klara i jeszcze przynajmniej jedna osoba, która jeszcze się nie pojawiła. Po czwarte: będą nowi bohaterowie - powiem Ci, że aż mnie zmroziło, jak czytałam, bo trochę czytasz mi w myślach. Nie mówię, że będzie dosłownie ktoś żywcem wyjęty z opisu z Twojego komentarza, ale nieświadomie pewne fakty częściowo wyprzedziłaś. Albo no - nawiązałaś, o. :) To tak przykładowo, bo, oczywiście, wątków będzie więcej. :)

      Generalnie to na pewno nie będzie to żadne "Na dobre i na złe" - a przynajmniej nie taki jest zamysł. Jak wyjdzie - zobaczymy. :) I wiadomo, każdy ma swoje zdanie, jednemu się podoba, drugiemu - nie, to jest całkowicie naturalne. Trochę się teraz tłumaczę, bo mam nieco szerszy pogląd na to wszystko - nie, nie dlatego, że jestem autorem i uważam, że to jest 'dobre, bo moje', bo to, czy 'dobre', jest kwestią subiektywną, ale dlatego, że, jak pisałam, ja po prostu znam dalszy ciąg. :) No i mam nadzieję, że jednak nie znudziłam Cię jeszcze na tyle, żebyś przestała czytać. Jeśli jednak tak - to mi przykro; jeśli nie - to zapraszam, bo właściwie to siódmy rozdział jest już gotowy i niedługo tu się pojawi. :)

      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz za komentarz :*

      Usuń
    2. Nie, jeszcze aż tak nie zanudziłaś bym się zmyła.
      Faktycznie bardzo wyprzedziłam i tak na wyrost podałam zarzut, ale sama przyznaj, że wszystko toczy się wokół szpitalnego życia. Nawet gdy Klara rozmawiała z Łukaszem (on był Łukasz, dobrze pamiętam?), to też wplotła się tam praca i specjalizacja. Póki co w opowiadaniu są sami lekarze i pacjenci (są wspominani), nie ma żadnego życia poza tym szpitalnym, a to już jednak rozdział szósty. Nie wiem ile ich planujesz i nie mam też na myśli by od razu wskakiwać ni z tego ni z owego w środek akcji, ale jednak powinno coś przyciągać, wzbudzać emocje, a ja czytam twój tekst trochę tak jakbym siedziała u cioci na kawie i ona opowiadałaby mi o sąsiadach, których w życiu nie widziałam na oczy i mówiła monotonnie, jednym rytmem i właściwie w kółko o tym samym, nie byłoby w tym żadnych ekscesów, kontrowersji, pikantnych szczegółów. Tu nie chodzi o to, że źle piszesz, bo piszesz lepiej ode mnie i to bez dwóch zdań, ale twój pomysł możliwe, że nie trafi w mój gust, tak jak większość seriali w telewizji (wierz mi, próbowałam obejrzeć wiele z nich i zawsze po kilku odcinkach odpuszczałam, bo tam się po prostu nic nie działo, pomimo że coś się działo, bo jednak jakiś obraz migał mi przed oczami, a uszy słyszały dźwięki).
      Myślę jak inaczej to wyrazić...
      O!
      Czytam i czytam, i czuję się jakby bohaterka kręciła się w kółko. W jej życiu coś się dzieje, są tam nawet jakieś nowości, ale ja nie uważam jej życia za ciekawe. To tak jakbym czytała o uczennicy co każdego ranka robi sobie kanapki i idzie do szkoły, zmieniałyby się przedmioty, nauczyciele prowadzący zajęcia, po drodze raz natchnęłaby się na żebraka na czterech łapach, a raz na zaczepiających ją i krzyczących coś za nią dresów. Minęłaby ich, uszła bez szwanku, nawet by do bitki nie doszło i co? Rano znowu by wstała, zrobiła sobie kanapkę i poszła do szkoły i tak w każdym kolejnym rozdziale. W domu oczywiście myślałaby o pracy, o ocenach, możliwości stypendium... - Twoja Klara choć starsza i wciśnięta przez ciebie jako autorkę do innego świata, w inne miejsce, między innych ludzi, to jednak także kręci się w kółko i to już od sześciu rozdziałów! Brak mi tutaj nawet czegoś pobocznego, jakieś wzmianki, która pobudziłaby moje emocje. Nie koniecznie musiałoby być to z życia głównej bohaterki, mogłoby być jakimś wspomnieniem, mijanym obrazem. Brak mi czegoś co by sprawiło, że... rozumiesz o co mi chodzi?

      Usuń
    3. "myślałaby o pracy" - o szkole miało być ;-)
      Piszę na tel, więc literówek pewnie dużo, ale chciałam możliwie jak najszybciej odpisać.

      Usuń
    4. Ale tu nie jest cały czas o pracy. Pierwsze trzy rozdziały Klara 'spędziła' z Łukaszem, a oprócz jakiejś tam wzmianki o pracy i specjalizacji, wszystko było raczej o ich życiu prywatnym. Czwarty rozdział - ok, był 'szpitalny', ale czy ja wiem, czy nie było czegoś, co można by porównać do tej 'bijatyki z dresami', o której piszesz? W piątym już też były sporo z życia prywatnego bohaterów - jasne, czasem przez pryzmat pracy, ale w sumie trochę i taki był . Bo o czym w czasie wolnym ma myśleć ktoś samotny? Klara - ok, nie ułożyła sobie życia - ale jest jeszcze młoda, inaczej do tego podchodzi, nie wszyscy w jej wieku mają już rodziny, a poza tym ma Martę - ma z kim pogadać, pożartować, zwierzyć się, wyjść albo chociaż obejrzeć jakiś film wieczorem. No i chyba jeszcze aż tak nie zżyła się z pracą, jasne - kocha ją, chce coś osiągnąć, ale jednak pracuje stosunkowo krótko.
      Ale Wysocki? Przecież on widzi tylko pracę w swoim życiu... bo tylko ją tak naprawdę ma. To praca nadaje jego życiu sens, tylko praca. Jasne, Klary na pewno też - ale z nią, jak pisałam, jest jednak trochę inaczej, przyznasz sama. W każdym razie to jest taki ich taki prywatny dramat - i to też chciałam pokazać. :)

      Poza tym - jak już pisałam poprzednio - 'powieściowo' minęło bardzo mało czasu. Nawet nie tydzień, więc trochę ciężko, żeby wydarzyły się w tym czasie jakieś cuda.

      Mówię znoszę, szanuję i doceniam wszelkie uwagi - ale nie pospieszyłaś się trochę z tą monotonnością? :) Nie mówię, że nie możesz mieć takiego zdania, ale to, co miałaś okazję przeczytać, to dosyć mała próbka, nie sądzisz?

      Nie mówię, że nagle - bach! - będzie nie wiadomo co, jakieś, łał, cuda na kiju, ale na pewno ta 'słodycz', o której pisałaś zacznie się powoli przełamywać. W siódmym rozdziale jeszcze aż tak nie - uprzedzam, ale w ósmym już tak. Przynajmniej w moim odczuciu, bo Ty, mam nadzieję ocenisz sama. :)

      Usuń
    5. Może w tobie, to co napisałaś, wzbudziłoby duże emocje, gdybyś była czytelnikiem. We mnie nie wzbudziło, bo nawet jeśli była wzmianka o życiu prywatnym Klary i Łukasza, to ich życie prywatne też było moim zdaniem nudne.
      Być może to co dla ciebie jest rollercoasterem, dla mnie jest tylko wolną przejażdżką na karuzeli wiedeńskiej. Dlatego dla ciebie może coś tam można porównać do bijatyki, czy innego ostrego konfliktu, problemu, czegoś co poruszy, a dla mnie nie, nie było czegoś takiego. Jedno co dotychczas było takie mocne, to początek - przypadkowe spotkanie, seks i unik, a cała reszta rysuje się monotonnie, ale tak jak mówię - czekam, czytam i zobaczę co będzie dalej.
      Myślę, że nie ma konieczności byś aż tak broniła swój tekst i usprawiedliwiała w taki sposób jak to robisz. Momentami czuję, że chcesz we mnie weprzeć swoje zdanie, bym tobie przytaknęła. Nie zrobię tego, bo nie muszę się z tobą zgadzać i tak jak mówiłam - dla ciebie rollercoaster, dla mnie może być, nawet nie karuzelą wiedeńską, a huśtawką przymocowaną do futryny. Jak dla mnie to co przeczytałam na chwilę obecną na twoim blogu ma ładne opisy, widać, że masz styl, ale w historii wieje nudą. Jak będzie dalej, to nie wiem i nie jestem w stanie przewidzieć, bo nie mam zdolności jasnowidzenia.

      Usuń
    6. Ależ broń Boże, nie chcę, żebyś mi przytakiwała! :) Po prostu Ty piszesz komentarz, ja na niego odpowiadam, wymieniamy poglądy i tyle. :) Jeśli tak to odebrałaś, że chcę zmusić Cię, byś się zgodziła ze mną, to przepraszam, nie taki był mój cel. :)

      Zresztą - nie mnie oceniać swoje dzieło, ja tylko mam na nie szerszy pogląd, bo znam fabułę już do końca. I jeśli już cokolwiek chciałam 'zdziałać', to jedynie to, żebyś tak łatwo się nie zniechęcała, a nie ze mną zgadzała. :) Bo masz rację, dla mnie coś nie jest monotonne, dla Ciebie może być. I odwrotnie. Nigdy nie jest tak, że coś podoba się wszystkim. Ba, nawet nie chciałabym, żeby u mnie tak było, to wtedy znaczyłoby to, że to, co napisałam, jest po prostu nijakie, obojętne. A obojętność jest tysiąc razy gorsza niż najgorsza opinia. :)

      Usuń
    7. No to spoko.
      Nie musisz mnie przekonywać bym się nie zniechęcała. Tak jak mówiłam - zostaje i zobaczę co będzie się działo dalej.

      Usuń
  6. Kamil i zazdrość? Zupełnie niepotrzebnie! Gdyby miał w sobie więcej odwagi sam by podjął taką samą decyzję. Zresztą teraz podziwia Klarę, ale gdyby operacja się nie udała, to ona poniosła by większe konsekwencje. Tak myślę.
    W każdym razie fajnie, że ta dwójka szybko sobie wszystko wytłumaczyła. Nie ma po co się złościć ani zazdrościć jedno drugiemu. Każde z nich będzie miało jeszcze wiele okazji do udowodnienia, ile jest wartym. Być może.
    Jednak ten jeden incydent zaprocentował tym, że Klara zdobyła zaufanie. Skoro została dopuszczona do kolejnej operacji. Fajnie, że chociaż w jej życiu zawodowym wszystko się udaje, skoro w życiu prywatnym już tak wesoło nie jest.
    Widać, że nie wszystkim podoba się taki stan rzeczy. Inni lekarze zrobili się podejrzliwi, ale wydaje mi się, że Wysocki jednak dobrze zrobił, że dał szanse Klarze. Niech się rozwija!
    Ha! Wiedziałam, że Łukasz poszerzy grono lekarskie właśnie w tym szpitalu, gdzie pracuje Klara. Musiało tak być. Przeznaczenie tak zdecydowało! Nie no śmieję się. W każdym razie cieszę się, że chociaż tak bardzo ta dwójka chciała od siebie uciec, to nie będzie im to dane.
    Ej, ej, ale co to za "cześć, skarbie" na końcu? Czyżby tak szybko pogodził się, że nie ujrzy więcej Klary? Przecież tak wiele bólu ich łączyło! Nie godzę się na inne paringi :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten wyjazd na badania to naprawdę wielka szansa na rozwój! Nic dziwnego, że Kamil wierzy, że to Klara między innymi tam pojedzie. w końcu Wysocki ujrzał w niej nie tylko dobrą rezydentkę, ale też nadzieję na świetnego chirurga. Owszem, jej decyzja była ryzykowna, ale dzięki niej pacjent żyje! I to się liczy. Kamil dawno by stchórzył, poddał się i miał gdzieś zagrożone życie pacjenta, bo przecież "muszą poczekać na doktora", a Klara nie: stanowcza i bojowa! To mi się podoba!

    Nie pomyliłam się, że nowym doktorkiem w szpitalu zostanie Łukasz. I fajnie. Powtórzę, że nie mogę doczekać się reakcji Klary na jego widok. W sumie to też się zastanawiam jak Łukasz zareaguje na nią hehe Na pewno będzie ciekawie. Może Klara uwierzy wreszcie w przeznaczenie? :D
    Nie podoba mi się to "Cześć Skarbie" na końcu... Obawiam się, że... Łukasz może mieć dziecko. To pierwsze co przyszło mi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo szykuje się wyjazd? No proszę. Klara ma szansę na wielką karierę... Czy pojedzie? Zobaczymy.
    Kamil... mam mieszane uczucia co do niego, myślę, że Klara będzie lepszym chirurgiem, niż on no ale...
    Kurcze... Ale się zaniepokoiłam, już tak dobrze było, a tu nagle to miłe przywitanie? Czyżby on przed nią coś ukrywał? :(

    OdpowiedzUsuń