niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 1. (2/3)

– To znaczy? – odparła, przygryzając wargi.
No wiesz…  mieszkam tu niedaleko, mam w domu pyszne wino i przyznam nieskromnie, że całkiem nieźle gotuję.  No i … –  urwał i spojrzał na zegarek – za niecałe trzy godziny mam urodziny, więc miło by mi było, gdybym jednak nie został sam. – Uśmiechnął się słodko.
– No dobra, tym mnie przekonałeś. – Klara założyła krótką, skórzaną ramoneskę, chwyciła torebkę i razem z Łukaszem wyszli z lokalu.
Na zewnątrz przywitał ich delikatny, ale dosyć chłodny uścisk wiatru. Marcowa pogoda bywała kapryśna i chociaż dni stawały się coraz cieplejsze i bardziej słoneczne, a w powietrzu czuć było wiosnę, wieczory i noce wciąż jeszcze nie zachwycały wysoką temperaturą.
Chłód był zbawienny. Spowodował nie tylko gęsią skórkę, ale też nieco ostudził ich pożądanie i buzujące w ich wnętrzach emocje. W głowach obojga z nich – chociaż, oczywiście, tego nie przyznali – przynajmniej przez krótką chwilę przemknęła fantazyjna myśl o ich nagich, splecionych ciałach.
Zarówno Klarze, jak i Łukaszowi czegoś brakowało – nie tylko seksu samego w sobie, ale po prostu bliskości, czułości, a w końcu również i miłości, chociaż tego nie można oczekiwać po pierwszym spotkaniu. Zresztą, Klara nie oczekiwała tego wcale. Jeśli już miała jakieś wymagania, to po prostu takie, by poczuć się kobietą i tego nie myśleć o nieudanym życiu osobistym. Tylko tyle. Wiedziała, że jeśli do czegoś między nimi dojdzie, to będzie to tylko i wyłącznie przygoda na jedną noc. Będzie fajnie i tyle, nic więcej. Na związek i tak – jak sama twierdziła – nie była gotowa. I nie mogła odpowiedzieć na pytanie, czy kiedykolwiek się to zmieni.
– Wytłumacz mi coś, bo naprawdę nie rozumiem – zagadnął. – Jak to się stało, że jesteś sama?
– Sugerujesz, że coś ze mną nie tak? Że mam jakiś ukryty defekt, jakąś wadę fabryczną? Zasmucę cię, ale nie. Wszystko ze mną w porządku – odrzekła profesorsko. – Może po prostu najzwyczajniej w świecie nie trafiłam jeszcze na tego właściwego – dodała, ale chyba sama nie bardzo wierzyła w mity o dwóch połówkach jabłka, dlatego takie stwierdzenia brzmiały dla niej zbyt patetycznie i pusto. – A ty? – zapytała, nie pozostając dłużną.
– Powiedzmy, że podobnie. Ale wydaje mi się, że u mnie sprawa jest nieco bardziej skomplikowana niż u ciebie.
– Co, drażliwy temacik? – Uniosła brwi w sugestywnym geście. Nie chciała wyprowadzać go z błędu i tłumaczyć, że i jej sytuacja nie należy do najprostszych, dlatego stwierdzenie, że to właśnie jego życie pokomplikowało się bardziej, było nieco ryzykowne.
 – No, powiedzmy – uciął. – Długa historia, ale może kiedyś ci opowiem.
 – Bardziej skomplikowana... – zastanowiła się Klara. – Lubię takie historie. Są prawdziwe i niebanalne i przynajmniej nie stwarzają cholernego złudzenia, że życie jest piękne i wszystko kończy się happy endem – dodała, chcąc nieco zachęcić Łukasza, by rozwinął temat. Wywnioskowała, że jest mężczyzną z przeszłością. Takich lubiła najbardziej, bo zdążyli już porzucić wyidealizowany obraz świata i często nie wymagali za wiele. No i była ciekawa, co dokładnie kryje się za stwierdzeniem, że sprawa jest bardziej skomplikowana.
– Nie lubisz happy endów? – zaśmiał się lekko, ukazując rząd prostych, kształtnych zębów.
– Jestem realistką – odpowiedziała całkiem poważnie.
– I dlatego nie uznajesz szczęśliwych zakończeń? Chyba pomyliłaś realizm z pesymizmem.
– Uznaję. Ale nie uznaję tego, że każda historia musi je mieć. Bo nie musi. I nie ma.
– No, z tym się akurat zgodzę – przyznał. – To tutaj – Wskazał na oddalony o najwyżej kilkadziesiąt metrów budynek.
Faktycznie mieszkał niedaleko. Przejechali jeden przystanek tramwajem, a potem, omijając ulicę i skracając sobie tym samym drogę, przeszli przez otoczoną zielenią, brukowaną alejkę i znaleźli się praktycznie przed rzędem kilkupiętrowych kamienic. Równie dobrze dystans, który dzielił miejsce zamieszkania Łukasza od rynku, można było pokonać w całości pieszo i nie zajęłoby dłużej niż pół godziny i pewnie gdyby nie zbieg okoliczności, który sprawił, że natknęli się na tramwaj jadący w tamtym kierunku, wybraliby właśnie taką formę transportu.
Mieszkanie mieściło się na trzecim piętrze. Nie było ani małe, ani duże, po prostu średniej wielkości i raczej nieprzeznaczone dla jednej osoby, co potwierdzało to, że, oprócz kuchni, salonu i łazienki, mieściły się tam dwa pokoje. Jeden z nich był zamknięty, w drugim natomiast przez niedomknięte drzwi można było dostrzec cień łóżka. Przeszli korytarzem kawałek dalej i znaleźli się w salonie z wydzielonym w rogu aneksem kuchennym i ciemnobrązową kanapą po przeciwnej stronie. Obok niej stał niewielki stolik z jasnego drewna, na ścianie wisiał telewizor, a w kącie stała komoda i regał z kilkoma półkami, na których stały dwa opasłe podręczniki do chirurgii, a większa część wciąż pozostawała niezagospodarowana.
Mieszkanie, choć było zadbane, wyglądało jakoś tak… niedomowo. Było tam tak pusto, brakowało klimatu. Na próżno było szukać zdjęć, pamiątek czy ozdób na półkach, wazonów, roślin czy innych drobiazgów, które z reguły w większości domostw się znajdują. Nie było tam też takiego domowego bałaganu – do połowy przeczytanej gazety odłożonej gdzieś na stoliku, pozostawionej w gniazdku ładowarki do telefonu, otwartego i nieodłożonego na miejsce laptopa albo jakiegoś świstka z zapisanym na szybko numerem telefonu ani żadnych innych odchyleń od ustalonego, idealnego porządku, które przecież nie świadczą o zaniedbaniach i bałaganiarstwie domowników, ale są normalną konsekwencją tego, że ktoś w danym miejscu przebywa, mieszka… po prostu żyje. Wnętrze mieszkania Łukasza – a przynajmniej ta jego część, której Klara miała okazję się przyglądnąć – najzwyczajniej nie miało charakteru. Wyglądało tak, jakby było niedorobione –  oczywiście, nie w sensie dosłownym, ale takim, że nikt nie zdążył tchnąć w nie życia.
– Rozgość się – zaproponował Łukasz. – Wiem, że trochę tu pusto, ale niedawno się wprowadziłem, więc… sama rozumiesz – wyjaśnił, jakby właśnie przeczytał w jej myślach. –Przynajmniej nie ma bałaganu. – Uśmiechnął się słodko, wiedząc, że za jakiś czas – a właściwie już całkiem niedługo – w tym czystym, wręcz nietkniętym mieszkaniu utrzymanie porządku stanie się odrobinę trudniejsze. – Zjesz coś? Nie chcę się chwalić, ale robię całkiem niezłe spaghetti, co ty na to?
– Brzmi nieźle – zaaprobowała Klara, siadając na jednym z dwóch wysokich krzeseł ustawionych przy kuchennej wyspie.
– Co, będziesz patrzeć mi na ręce? Nie, nie otruję cię – zażartował Łukasz, wyciągając potrzebne składniki na kuchenny blat.
 – Nie przyszło mi to nawet do głowy – odparła zgodnie z prawdą. Wybrała to miejsce, bo po prostu czułaby się nieswojo, siedząc na drugim końcu pokoju w obcym mieszkaniu i to w ciszy, bo w końcu rozmowa ze znajdującym się kilka metrów dalej Łukaszem byłaby nieco utrudniona. – Ale jak tak o tym wspomniałeś, to zaczynam nabierać podejrzeń.
– Klara! – odpowiedział z udawanym oburzeniem.
– No dobrze, już dobrze, żartowałam. – Uśmiechnęła się słodko. – Ale to mięso na pewno masz świeże? – dodała, z trudem tłumiąc śmiech.
– Ja się tu staram, a ty tego w ogóle nie doceniasz! – zasmucił się teatralnie, wywołując na twarzy sztuczny grymas.
–Oj, no doceniam, doceniam.  – Klara zeszła ze swojego miejsca, podeszła do Łukasza i znienacka pocałowała go w policzek. Choć nie krył swojego zadowolenia, był wyraźnie zaskoczony, bo nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, a przynajmniej nie tak szybko. Zresztą, Klara zdziwiła również samą siebie, to było po prostu nie w jej stylu.  Ale nie żałowała. Owszem, zrobiła to pod wpływem impulsu, ale z własnej woli i nie wbrew sobie.
– A to za co? – zapytał rozmarzony.
– Powiedzmy, że... za nic, tak bez okazji. Przeszkadza ci? – odparła uwodzicielsko, dobrze znając odpowiedź na to pytanie.
–  Wręcz przeciwnie – Łukasz rozmarzył się ponownie. – Mogę liczyć na powtórkę?
– No, no, nie przyzwyczajaj się! – zagroziła, ale zaraz potem uśmiechnęła się słodko. Musiała przyznać, że jej się to spodobało. Polubiła uwodzenie Łukasza. Tak naprawdę nie wymagało to od niej zbyt wiele wysiłku i nie stanowiło wielkiego wyzwania, ale  jednak było w nim coś tajemniczego, nieoczywistego – i właśnie to czyniło tę całą sytuację fascynującą. Nigdy nie pomyślałaby, że właśnie tak potoczy się ten wieczór i że wyląduje w mieszkaniu faceta, który tak naprawdę je jej z ręki. Postanowiła to wykorzystać i postarać się chociaż trochę znieczulić w tej swojej samotności. Zapomnieć o niej, przyćmić, przestać czuć.
Łukasz spojrzał na nią ukradkiem znad parującego garnka. Była atrakcyjna, pociągająca… po prostu piękna. On też był samotny i zapewne dlatego obecność młodej kobiety o ponadprzeciętnej urodzie jeszcze bardziej na niego wpływała.
 W jego sercu co jakiś czas odzywały się rany z przeszłości. Rany, które tak naprawdę sam sobie zadał – albo przynajmniej w dużym stopniu się przyczynił, podejmując takie, a nie inne decyzje i popełniając błędy, których skutki były nie tylko nieodwracalne, ale także dużo bardziej dotkliwe, niż mogłoby się na początku wydawać. Przez moment przemknęło mu przez myśl, żeby jej o tym powiedzieć, ale zaraz potem zbeształ za to sam siebie. Nie mógł, na to było stanowczo za wcześnie. I nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie wystarczająco późno.
Klara go zafascynowała. Nie tylko fizycznie, ale też i… psychicznie. W głowie nie miał jedynie siebie i jej podczas pełnej namiętności erotycznej sceny – chociaż musiał też przyznać, że jako facet po prostu jej pragnął, szalenie pragnął. Ale obok tego była właśnie chęć spędzenia razem czasu, poznania się, rozmowy przy lampce wina. Nie brakowało mu tylko seksu, ale również po prostu normalnego towarzystwa.
– Nie masz żadnych znajomych?
– Mam – odpowiedział szybko. – Albo raczej miałem.
– I co się stało? Nie dałeś im pobawić się swoją koparką, a oni obrazili się i uciekli do innej piaskownicy?
– Nie. Po prostu od zakończenia studiów mnie tu nie było, więc teraz jest trochę tak, jakbym wkraczał do nowego, zupełnie obcego środowiska, a nie przeprowadzał się z powrotem do miasta, w którym się urodziłem, wychowałem i które w gruncie rzeczy dobrze znam. Powiedzmy, że muszę się tu na nowo odnaleźć.
– Rozumiem – odpowiedziała banalnie, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy. – Będę bardzo wścibska, jeśli zapytam, co się stało, że wyjechałeś? –  dodała, nie mogąc powstrzymać się przed zadaniem tego pytania.
– Sprawy rodzinne – uciął szybko. – Długa, zawiła i niezbyt przyjemna dla mnie historia.
– Ale już wszystko w porządku, tak? – zapytała, właściwie chcąc się jedynie upewnić. W końcu, skoro wrócił, to – jak wywnioskowała – musiało być już dobrze. Podświadomie tego chciała. Chciała potwierdzenia, że faktycznie wszystko to, co kryje się pod określeniem sprawy rodzinne, już się ułożyło  i  jest takie, jak powinno być. Życzyła Łukaszowi dobrze – mimo że tak naprawdę go nie znała, kibicowała mu i szczerze chciała, żeby rzeczywiście wszystkie jego problemy się rozwiązały.
– Sprawa w pewnym sensie się rozwiązała, ale chyba żadne rozwiązanie nie byłoby w tym przypadku dobre. Zresztą, w porządku to pojęcie względne – odparł, unikając powiedzenia czegokolwiek, co mogłoby choćby w najmniejszym stopniu zdradzać, czego konkretnie dotyczyła ta sprawa. – No, gotowe – oświadczył triumfalnie, z niezwykłą lekkością i naturalnością zmieniając temat, po czym wyciągnął z wiszącej szafki dwa talerze i nałożył na nie dwie porcje przygotowanej przez siebie potrawy. – Głodna?
– Jak wilk! – przytaknęła Klara, delektując się aromatem unoszącym się znad postawionego przed nią naczynia.
– Wina? Dostałem ostatnio od kumpla, jako część trochę przyspieszonego prezentu na urodziny. Przywiózł z Francji, nie znam się, ale podobno dobre.
– Francuskie wino, powiadasz? Zawsze i wszędzie – zaaprobowała Klara.
Łukasz wyjął butelkę, postawił przed Klarą i ponownie wrócił do kuchni, by wyjąć z szafki kieliszki.
Château du Vieux Parc – Klara wypowiedziała na głos nazwę na etykiecie. – Equilibré et élégant, ce vin vous séduira par la finesse de ses tanins et sa longeur aromatique... No, brzmi nieźle – skwitowała, przeczytawszy fragment opisu  drugiej strony smukłej butelki.
– Mówisz po francusku? I znasz się na winach? – zapytał, kładąc na stole dwa przezroczyste naczynia.
– Po francusku mówię. Ale stwierdzenie, że znam się na winach, jest jednak przesadzone. Mieszkałam kiedyś we Francji, więc kilka francuskich gatunków kojarzę, tylko tyle, nie jestem jakimś znawcą ani koneserem.
– Mieszkałaś we Francji? – zapytał retorycznie, chcąc, by rozwinęła temat.
– Tak. Przeprowadziłam się tam z rodzicami, kiedy miałam trzy lata, a wróciłam do Polski jako szesnastolatka, więc można powiedzieć, że się tam wychowałam – opowiadała, delektując się posiłkiem. –  Z rodzinnym krajem kojarzyłam tylko jakieś urywki wspomnień z bardzo wczesnego dzieciństwa, ale lubiłam tu przyjeżdżać do dziadków na wakacje albo na święta, coś mnie tu ciągnęło. No i ostatecznie postanowiłam tu wrócić i zamieszkać.
Postanowiłaś? To znaczy, że wróciłaś sama?
– Tak. Rodzice wciąż tam mieszkają, jeśli o to pytasz – Klara mistrzowsko odczytała sens tego dość ogólnego pytania.
– I tak sobie po prostu wróciłaś i zamieszkałaś w obcym kraju? – zdziwił się.
– Tak, wiem, że szesnaście lat to dosyć młody wiek jak na wyprowadzkę z domu, ale cóż. Tak wyszło, liceum skończyłam we Francji, a studia zaczęłam już tu.
– Szybko ci poszło z tą szkołą – stwierdził, upijając łyk ze swojej lampki.
– Tak wyszło – Klara zaśmiała się lekko. – Poszłam do szkoły jako pięciolatka, na początku było mi trudno, ale później się wyrobiłam i nawet udało mi się przeskoczyć jedną klasę.
– Zdolne dziecko – pochwalił Łukasz, uśmiechając się słodko.
– Oj, przestań, stare czasy. Przynajmniej mogłam wcześniej zacząć studia.
– Ale rodzice tak ci po prostu na to pozwolili? – Łukasz wciąż drążył temat.
– Na co? Na powrót do kraju? – zapytała retorycznie, znów doskonale wiedząc, co jej rozmówca ma na myśli. – Wiesz, ja nigdy nie byłam typem sentymentalisty, który ceni sobie więzi rodzinne. Oni chyba zresztą też nie. – Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niego wymownie. – Ale znowu tak łatwo nie poszło, bez przesady. Potrzebowali trochę czasu, żeby oswoić się z faktem, że ja, ich malutka córeczka, chcę jednak kontynuować swoją edukację i w ogóle swoje życie gdzie indziej. Zresztą, miałam tu dziadków. Gdyby nie oni, powrót do kraju wtedy na pewno by się nie udał.
– I nie czułaś się tu obco? Samotnie? W końcu we Francji spędziłaś trzynaście lat, to szmat czasu.
– Czułam – odpowiedziała krótko, upijając kolejny łyk ze swojej lampki. – W ogóle… – zawahała się – szesnaście lat do wciąż dosyć głupi wiek.
– Co masz na myśli?
– No, wiesz, imprezy, pierwsza wódka, trawka, kilka przygodnych związków… Takie tam.
– Czyli było z ciebie niezłe ziółko! – skwitował z błyskiem w oku.
– Bez przesady – ucięła. – Nie byłam hybrydą dziwki, alkoholiczki i narkomanki. Po prostu pierwszy rok był dosyć ciężki… Ogrom materiału do nauki, różnica wieku z ludźmi z roku, problemy z aklimatyzacją w nowym środowisku, no i spuszczenie się spod kontroli rodziców…
– Rozumiem – przytaknął.
– Naprawdę! – broniła się Klara, czując, że zgodził się jedynie z grzeczności, a nie z przekonania. – Nie zalewałam się w trupa co tydzień, nie brałam udziału w orgiach i nie sypiałam z pierwszym lepszym, nie dawałam sobie w żyłę… No i wyszłam na ludzi, jak widać. A poza tym… Ty niczego nie odwaliłeś w młodości?
– To się chyba zdarza każdemu – odparł wymijająco.
– Czyli tobie też? – drążyła.
– Powiedziałem: każdemu, a więc mnie też. Uważam się za człowieka, więc się wliczam.
– No, to kamień z serca – zażartowała.
– Co?
– Że jednak jesteś człowiekiem – odparła, udając poważny, profesorki wręcz ton. – Ale zapytam dla formalności: mężczyzną, tak?
– A co, masz co do tego jakieś wątpliwości? – oburzył się teatralnie.
– Nie no, tak tylko pytam. Jakby co – zaśmiała się.
– Więc żeby było jasne: tak, mężczyzną. A więc za mężczyzn! – ochoczo wzniósł toast kolejną lampką wina. – Żebyście nie myślały, że jesteśmy uosobieniem wielkiego zła na tej planecie.
– A nie jesteście? – skontrowała Klara, ale chwilę potem przyłączyła się do toastu.
– Nie jesteśmy. Nie wiem, jakich mężczyzn spotkałaś na swojej drodze, ale naprawdę nie jesteśmy. A już na pewno nie wszyscy.
– Jak na razie, to tobie mogę co najwyżej powiedzieć, że faktycznie nieźle gotujesz.
– No wiesz, samotny mężczyzna powinien takie sztuczki znać.
– Czyli mam rozumieć, że pogodziłeś się ze swoim losem?– zapytała retorycznie. – Słusznie. Ja też.
– Mówiłem ci już, że moja sytuacja jest bardziej skomplikowana – odparł tajemniczo.
– Cóż, można się o tym łatwo przekonać.
– Oj, chyba ta jedna butelka wina nie wystarczy, żebym ci o tym opowiedział. – Wskazał na stojącą na stole do połowy napełnioną butelkę i napełnił po raz drugi puste już lampki.
– Mam się jednak bać?
– Nie, nie – zaprzeczył pospiesznie. – Po prostu nie lubię o tym rozmawiać. Moja przeszłość była nieco… burzliwa i… niezbyt udana – odpowiadał Łukasz, ważąc słowa. – Nie, nie jestem psychopatą, to już ustaliśmy – bronił się, chcąc nie tyle uspokoić Klarę, bo przecież ona doskonale o tym wiedziała, ale po prostu trochę rozładować atmosferę. Jego zdaniem zrobiło się stanowczo zbyt poważnie, drętwo i przygnębiająco, a tego nie chciał. – Chodzi o życie osobiste – dodał, starając się jakoś to podsumować w taki sposób, by nie musieć zdradzać zbyt wielu szczegółów, a jednocześnie nie kłamać.
– Czyli nie chcesz o tym rozmawiać? – Klara odłożyła sztućce na pusty już talerz i usiadła głębiej na krześle.
– Raczej ty nie chcesz słuchać.
– Chcę.
– Nie chcesz, uwierz mi.
Nie, żeby się bał jej to powiedzieć, ale po prostu nie wyobrażał sobie, żeby dziewczynie, którą ledwie poznał, zdradzał tak osobiste i zawiłe szczegóły. Co prawda, już kiedyś obiecał sobie, że da spokój z kobietami, że wydorośleje, że poświęci się temu, czemu w tej sytuacji powinien się poświęcić, ale… kiedy miał obok taką dziewczynę, jak Klara, jego postanowienie zupełnie straciło na znaczeniu. Nie chciał jej zniechęcać do siebie, chciał tę relację – o ile jakakolwiek się stworzy – budować powoli i stopniowo. Zacząć od fundamentów, a nie od dachu.
Łukasz wstał i chwycił brudne talerze, by zanieść je do kuchni. W tym momencie Klara mimochodem, podświadomie zerknęła na zegar. Północ.
– Wszystkiego najlepszego! – Wstała ze swojego miejsca i podeszła do Łukasza, który akurat wkładał naczynia do zmywarki. – Chyba pierwszy raz świętuję urodziny kogoś, kogo poznałam parę godzin wcześniej, więc nie wiem, czego ci życzyć. Ale szczęście chyba przyda się każdemu, co? – Klara uśmiechnęła się lekko. – A więc szczęścia… i żeby wszystkie twoje skomplikowane sprawy się rozwiązały. – Po raz kolejny zbliżyła się i musnęła jego policzek.
Byli blisko, niepokojąco i niebezpiecznie blisko. Czuli swój zapach, oddech, ciepło, pożądanie i ogromną chęć ukojenia bólu, które powodowały liczne rany z przeszłości. Oboje byli poranieni. Oboje mieli za sobą coś, o czym nie woleli nie mówić, czego nie chcieli wspominać. Oboje mieli za sobą trudną, chociaż inną przeszłość. Oboje byli samotni. I oboje uparcie wmawiali sobie i całemu światu, że przecież tak im dobrze. A przecież dobrze nie było…
– Jesteś piękna – powiedział, po czym pocałował ją w usta. Po raz pierwszy wyznał to na głos, przestał skrywać to w zakamarkach swojego serca.
Nie zaprotestowała, kiedy zbliżyły się ich usta. Co więcej, poddała się temu, starając się tę chwilę maksymalnie wydłużyć…

14 komentarzy:

  1. Pierwsza? *śmieje się* Zaklepuję miejsce. Wrócę z komentarzem niebawem c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam i muszę przyznać, że jestem zadowolona. Jestem wybredną osobą i wprawdzie każdy ci to powie, ale jest też wielkie grono tych którzy zachwycili mnie swoimi opowiadaniami. Jesteś jedną z tych osób. Po mimo tego, że wiele się jeszcze nie zdarzyło w tych dwóch rozdziałach i prologu, ja już czuję jakąś mocną akcję. Twój styl, pomysł i chęci do pisania przyciągnęły mnie niczym magnez. Nie jestem dobrą osobą jeśli chodzi o opinie kogoś czy czegoś. Nie jestem również dobra w pisaniu. Ale staram się wyjaśnić co mi się podoba, a co nie. Tutaj praktycznie wszystko mi się spodobało - od wyglądu bloga do rozdziałów. Tak wciągnęła mnie ta historia, że nie potrafiłam przestać czytać, a nawet musiałam parę razy powtórzyć każdą linijkę. Co do postaci to urzekła mnie Klara. Wydaje się być tak sympatyczną osobą! Interesuje mnie również Łukasz i to jak rozwiniesz jego wątek, lub wcale. Jestem po prostu ciekawa, bo nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. *wzdycha* Mam jednak nadzieję, że napiszesz już wkrótce kolejny rozdział.

      Pozdrawiam,
      elose.

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za miłe słowa! :* Naprawdę, dużo lepiej tworzy się coś ze świadomością, że faktycznie komuś się to podoba. ;)
      A co do następnego rozdziału, to nie mogę powiedzieć, kiedy się pojawi - też chciałabym, żeby pojawił się niedługo, ale mam ostatnio dosyć sporo na głowie i nie wiem, jak uda mi się wyrobić czasowo. ;p

      Usuń
  2. Również jestem :) podoba mi się, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to niezle :D Dopiero co sie poznali, a juz spedzaja ze soba mily, romantyczyn wieczor przy lampce wina i spaghetti :D Ciekawi mnie przeszlosc Lukasza. Czyzby skrywal cos zlego?
    Tak czulam, ze miedzy nimi cos juz zaiskrzy. Pocalunek, ale czy tylko na tym sie to zakonczy? :)
    Czekam na nastepny rozdzial, pozdrawiam :)

    P.S zapraszam rowniez do siebie na freedom-is-paradise.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, kurczę! Rewelacja *.*
    Uwielbiam twój styl, szczerze, chciałoby się to czytać i czytać. I Łukasz i Klara mnie zaintrygowali, a także oboje polubiłam. Wyjaśniła się trochę sprawa Klary i pobyt jej matki we Francji, a jej w Polsce. Tylko tak mnie ciekawią te skomplikowane sprawy Łukasza, naprawdę. :D Liczę, że szybko się tego dowiem!
    Podoba mi się dosłownie wszystko! <3 Aż nie umiem znaleźć słów, żeby jakoś to opisać. Rly. Wyłapałam tylko jedną literówkę gdzieś - napisałaś "do" zamiast "to". Nie mogę się doczekać nowego rozdziału! :)

    Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo

    P.S. Jak dobrze pójdzie, dziś wieczorem pojawi się dziesiątka u mnie na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy zacząłem czytać ten rozdział, to odniosłem wrażenie jakbyś podzieliła rozdział poprzedni na dwie części.
    Może lepiej, że tak zrobiłaś, bo w poprzednim komentarzu całkiem pominąłem postać Łukasza, a w tym rozdziale (czy też kontynuacji poprzedniego rozdziału xD) Łukaszek się wykazał. Tak właściwie to nie lubię imienia Łukasz, ale nigdy nie kieruje się takimi drobnostkami przy ocenie bohatera, bo osób spotkanych w realu też nie oceniam po imieniu czy brzmieniu nazwiska.
    Przejdźmy jednak do Łukasza, czyli faceta z przeszłością, któremu z początku nie ufała, a potem odważyła się z nim iść do jego mieszkania. Odważna babka z niej xD . Myślę, że mógłbym ją polubić, jest pozornie silna, wewnętrznie rozbita, ale daje sobie radę, choć "za dużo bierze do głowy". Powinna czasami samej sobie odpuścić, cieszyć się z tego co ma i nie oczekiwać za wiele, nie rozpamiętywać, nie gdybać i nie szukać na siłę w swoim życiu wad i komplikacji (nie przeczę, że ona nie ma problemów, ale... każdy je ma, żyje się dalej, a im bardziej się myśli pesymistycznie tym gorzej jest). Jednak wracając do Łukasza - Klarę bym polubił, Łukasza nie. Coś z nim jest nie tak. Budzi we mnie taką... może nie niechęć, a przerażenie... nie, to też nie jest przerażenie. On mnie po prostu niepokoi.
    Klary reakcja, ten całusek... uwodzicielski ton... ona ma trochę kurewski styl bycia, ale za to też jako bohaterkę mógłbym ją polubić. Jest ciekawa, nietuzinkowa, skomplikowana, a więc fascynuje. Nie podoba mi się jednak, że dla niej flirt i zapewne też seks jest tylko i wyłącznie odskocznią, takim znieczulaczem na samotność, ale to znieczulacz, a nie lekarstwo co leczy. Znieczulacz tylko maskuje ból, a nie niszczy jego przyczynę. Wybacz, że tak nad interpretuje i nawiązuje do tytułu.
    Jak ja uwielbiam jak ktoś w opowiadanie wplecie wino, ale tak porządnie, a nie tylko "napełnił winem kieliszki".
    Klara... zdolne dziecko, które wychowało się we Francji. Czy jest córką Isabel? Pani z prologu jest jej matką, ale tylko i wyłącznie biologiczną, bo wychował ją ktoś inny? Była adoptowana, bo mamusia wybrała karierę lekarską zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje czyny?
    Podoba mi się przeszłość Klary, bo nie jest przesłodzona, a taka... jak na te czasy chyba normalna, bo większość 20-25 latków ma podobne do niej wspomnienia z imprez. Z jednej strony lepiej się wybawić za młodu niż później hulać. Tu bym jej źle nie oceniał, ale ta jej śmiałość do ludzi i lekkie podejście do niektórych spraw może ją kiedyś zgubić.
    W tym rozdziale wcale nie zauważyłem żadnych potknięć i literówek, oprócz "to już ustaliśmy" zamiast "ustaliliśmy". Czytało mi się przyjemnie, nawet lepiej niż niektóre książki na jakie trafiłem. Szkoda, że rozdziały nie są dłuższe... chyba wolałbym takie książkowe.
    Lecę do kolejnego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ich zachowanie, gesty, słowa mówią i oznaczają tylko jedno: "cholernie pragnę mieć kogoś od kogoś będę się mógł uzależnić i po prostu spędzać z nim miło czas"! Jezu, jakie to smutne, że chodzą po naszej planecie osoby, które są samotne i tylko potrafią mówić: "że nic im nie jest"...

    Łukasz i gotowanie. Lubię mężczyzn z takimi talentami. Faktycznie, facet tak jakoś ma lepszy smak i gust co do potraw. Jak się któryś zapiera nogami i rękami, to wystarczy go po prostu zostawić w kuchni... W parę chwil zostanie coś wyczarowane na miarę Masterchefa :D

    Przeszłość Łukasza intryguje. Nie tylko Klarę, ale i mnie. Czy miał trudną miłość i związek? A może coś strasznego stało się w jego rodzinnym domu?
    Aż mi ślinka cieknie na możliwość poznania tego sekretu :)

    Serdecznie Cię pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję, że jakimś cudem mogłam tutaj zawitać.
    Blog ma śliczne kolory. Pastelowe, proste i nic nie jest przesadzone. Nie cierpię tych blogów które aż trzeszczą od efektów: muzyka, niepotrzebne obrazki, wciskane buttony itp. U Ciebie jest przytulnie i po prostu prosto - a ja lubię proste rzeczy :)
    Prostota = klasyczność :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, znalazłam chwilkę więc postanowiłam nadrobić zaległości.
    Komentarz będzie krótki bo chciałabym dziś wszystko przeczytać i być nareszcie na bieżąco. Moze mi się uda.
    Klara i Łukasz, poznali sie kilka godzin temu a juz siedzą w jego mieszaniu, jedzą spagetti i jak na zupełnie obcych sobie ludzi, nieźle sie dogadują.
    Za to spagetti Łukasz ma u mnie duzego plusa. Ale stawiam przy jego imieniu ogromny znak zapytania. Zastanawia mnie co takiego wydarzyło się w jego przeszłości, ze woli unikać tego tematu.
    Rozdział świetny, idę dalej, a już z tego miejsca zapraszam do siebie, licząc po cichutku na twoja opinię.
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, ja uwielbiam spaghetti! Dałabym się pokroić za jeden talerz, więc ten rozdział baaardzo mi się podobał! Oj, jak romantycznie się robi między nimi. Ciągnie ich do siebie jak nie wiem co! Oj, czuję, że będą fajerwerki!
    Ciekawa jestem, co takiego przeżył Łukasz, że tak strasznie cierpi. W sumie nic dziwnego, że nie chce o tym opowiedzieć Klarze, ona nie powinna się o to gniewać. Przecież oni się w ogóle nie znają! Mam nadzieję, że niedługo poznamy tajemnice Łukasza :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Argument z urodzinami nie do zbicia ;) W każdym razie troszeczkę mnie zaskoczyła ta twoja Klara, że jednak zgodziła się zmienić miejscówkę. W końcu jeszcze nie tak dawno temu, nie ufała facetowi, gdy ten stawiał drinki, a teraz nagle zgadza się odwiedzić jego mieszkanie? Błąd. Przecież w ciągu tych kilkunastu minut chyba nie poznała go na tyle, żeby wiedzieć, że ten nie jest przypadkiem seryjnym mordercą? Żartuję, ale mogłaby być bardziej ostrożna, skoro taka na początku się wydawała.
    Polubiłam Klarę jeszcze bardziej za to jej podejście do szczęśliwym zakończeń. Mam podobnie! Chociaż to smutne, że dziewczyna w jej wieku do wszystkiego podchodzi z taką hmm... rezerwą? Tak, to chyba dobre słowo.
    Oho, czyli Łukasz też nie jest taki niezniszczalny? Kryje w sobie mroczną przeszłość? Kupuję to! Lubię takie postaci, które nie są proste, banalne, a mają do zaoferowania coś więcej. Ten facet zdecydowanie mnie intryguje, choć współczuję mu, że cierpi aż tak bardzo. Tylko, co jest powodem tego bólu? Mam nadzieję, że niedługo się tego dowiemy.
    I doszło do pocałunku. W pierwszej chwili pomyślałam: nie za szybko? Ale w sumie, co ja tam wiem. Między tą parką od początku iskrzyło, więc może jest to uzasadnione. Ta ich znajomość rozwija się z zawrotnym tempie!
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Eeeeeee cóż. Miałam do końca nadzieję, że jednak Klara (tak w ogóle, czy ja na początku nie czytałam o Isabell? O.o Może coś pomyliłam) nie będzie kontunuowała tej znajomości, a tu proszę. Zgodziła się go odwiedzić... Ja bym pewnie za cholerę jasną nie poszła, nawet jakby był niewiadomo jakim przystojniakiem. :D To niebezpieczne, nierozważne i głupie - sorry :D
    Wbrew pozorom jednak Łukasz jak na razie, wywarł na mnie dobre wrażenie. Coś przeżywa, tylko co? I czy to nie jest na pokaz? Mam nadzieję, że nie.
    Pocałunek... no nie wiem, tak szybko dosyć, co nie? :P No, ale miłość rządzi się swoimi prawami :D Co ja tam wiem :P <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałaś o Izabeli :) Ale ani mi podczas pisania, ani Tobie podczas czytania nic się nie pomyliło, bo to dwie rożne bohaterki. Trochę je dzieli, ale też i sporo łączy. Pewnego dnia się spotkają. :)

      A Łukasz... hm, w swoim życiu popełnił kilka błędów. Teraz ponosi tego konsekwencje - musi, nie ma wyjścia.

      A czy za szybko czy nie... Obiektywnie rzecz biorąc - tak, za szybko. Ale oni chyba nie do końca myśleli racjonalnie, chcieli się oderwać od rzeczywistości, od przeszłości, od problemów, więc niektóre zasady przestały się liczyć. :)

      Usuń