środa, 13 sierpnia 2014

Prolog

Wieczór, późny wieczór. Paryskie ulice otulone półmrokiem wyglądały zupełnie inaczej niż w ciągu dnia. Mimo że miasto nie zasypiało, otaczała je jakaś tajemniczość, której nie można było spotkać o żadnej innej porze. Paryż miał po prostu swój niepowtarzalny klimat, napędzany biciem serc milionów, a może nawet i miliardów ludzi, którzy kiedykolwiek odwiedzili stolicę Francji.
Ona również do nich należała – ba, miała okazję nie tylko odwiedzić to miejsce, ale również tam zamieszkać. Minęło już tyle czasu, że wydawało się jej, że mieszka tam od zawsze, że Paryż to po prostu jej dom i coraz częściej miała wrażenie, że nie mogłaby żyć nigdzie indziej i że pewnie nie umiałaby przyzwyczaić się do innej rzeczywistości, gdyby przypadkowo wróciła do Polski. Nie planowała powrotu do ojczyzny, zżyła się z Francją, z Paryżem, ze swoją pracą, z Francuzami. Mimo że nie zawsze wszystko się udawało, mimo że czasem czuła się samotna – Francja stała się jej domem. Już dawno porzuciła wyobrażenie siebie jako Polki, nie czuła emocjonalnych więzi ze swoim rodzimym krajem, bo jedyne, co ją z nim łączyło, to kilka bolesnych wspomnień, do których nie chciała wracać. Intratną zawodową propozycję, którą otrzymała przed laty, i związany z nią wyjazd do Francji potraktowała jako wielką szansę. Nie tylko na karierę i dostatnie życie, ale również na odcięcie się od przeszłości, dlatego nie zastanawiała się długo nad jej przyjęciem, w zasadzie jej decyzja była oczywista. Ona po prostu innej opcji nie widziała. Z tym, że nie chodziło tu o Francję, bo gdyby propozycja dotyczyła wyjazdu gdziekolwiek indziej, też by ją przyjęła. Wtedy była gotowa wyjechać wszędzie, uciec od wspomnień, uciec od przeszłości, uciec od wszystkiego… Nie ona wybrała Francję, Francja wybrała ją.
Stała przy oknie, błędnym wzrokiem obserwując nocny Paryż i popijając drogie, francuskie wino z krystalicznie czystego, mieniącego się w blasku sufitowej lampy naczynia, kiedy głuchą ciszę, która ogarniała jej mieszkanie, przerwał dzwonek telefonu. Machinalnie wyciągnęła komórkę z kieszeni i jednym ruchem po dotykowym ekranie odrzuciła połączenie, dając rozmówcy sygnał, że nie ma ochoty z nim rozmawiać. Christophe,  jej współpracownik, z którym od niedawna zaczęły łączyć ją nie tylko zawodowe relacje, widocznie zrozumiał aluzję i nie zadzwonił drugi raz. Przynajmniej nie od razu, bo kilka chwil później profilaktycznie wyłączyła telefon, nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Nie tego dnia, nie tego wieczoru.    
Właściwie to nie celebrowała rocznic, w ogóle uważała siebie za osobę pozbawioną jakichkolwiek sentymentów, ale miała również świadomość, że tej daty – siedemnastego czerwca - nie zapomni nigdy. Ten dzień na zawsze pozostanie związany z wydarzeniem, które na zawsze odmieniło jej życie. To nie pierwszy stycznia, ale właśnie siedemnasty czerwca przypominał jej o tym, że upłynął kolejny rok. Poczuła ukłucie w sercu - nadal, mimo upływu tak wielu lat, była samotna. Pustkę wypełniały jej kolejne związki bez przyszłości z żonatymi mężczyznami szukającymi odskoku od codzienności, rutyny i obowiązków wynikających z bycia mężami i ojcami albo z kawalerami po czterdziestce, którzy całe swoje życie poświęcili spełnianiu zawodowych aspiracji, a będąc w średnim wieku, zorientowali się, że w sferze uczuciowej od czasów młodości nic się nie zmieniło, ale paradoksalnie nie mają ochoty nic zmieniać i szukają jedynie przygody. Zupełnie tak jak ona. Ona też nawet nie starała się zbudować niczego trwalszego niż przelotny romans, flirt i kilka bukietów kwiatów, które po czasie lądowały w koszu na śmieci. Była samotna, ale nie robiła nic, by to zmienić, bo przecież takie krótkotrwałe związki zaspokajały jedynie jej ambicje, potrzebę bycia piękną i adorowaną, a nie pragnienie miłości, poczucia bezpieczeństwa i zaufania.
Nie miała jednak prawa mieć do nikogo pretensji – a jeżeli już, to jedynie do samej siebie. Nie chciała mieć rodziny – dużo wcześniej, jako młoda dziewczyna, sama podjęła taką decyzję, rezygnując z jej posiadania. Siedemnasty czerwca był znamienną datą nie tylko dlatego, że podjęła wtedy taką, a nie inną decyzję – dwa lata później, tego samego dnia, samolot, którym leciała, dotknął kołami płyty lotniska w Paryżu, a ona ciągnąc za sobą bagaż nie tylko w postaci walizki, ale również doświadczeń, zmieniła się z polskiej Izabeli na francuską Isabellę. Dla niej był to symbol, coś jak zmiana warty – poświęciła coś, by zyskać coś innego. Prosta kalkulacja, prosty mechanizm. Gdyby nie tamten wybór, raczej by jej tu nie było. Ale może… może miałaby rodzinę i teraz, być może, pomagałaby swojej dorosłej już córce wybierać suknię ślubną.
Trudno powiedzieć, czy żałowała. Czasem zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wtedy postąpiła inaczej, wybrała co innego. Ale coraz częściej dochodziła do wniosku, że zrobiłaby tak samo – albo może: chciała tak myśleć, bo to pomagało. Pomagało jej być szczęśliwą i z uśmiechem stawać co rano przed lustrem i spoglądać sobie samej w oczy. Zresztą, dzięki tej decyzji była w tym miejscu, w którym była. Została kobietą sukcesu, kimś ważnym, znaczącym, autorytetem, z którym inni musieli się liczyć. Spełniła swoje marzenia, zrobiła karierę i wciąż pięła się w górę. Tak, jak chciała, tak, jak sobie kiedyś zaplanowała. Niewątpliwie była dumna z samej siebie. I to było, można powiedzieć, celem jej życia. Nic więcej – oprócz kilku przelotnych romansów – nie miała.  

20 komentarzy:

  1. Przeczytałam prolog, który swoją drogą napisałaś trochę tajemniczo... czytając zapowiedź, myślałam że będzie wyglądać to trochę inaczej, ale zaskoczyłaś mnie też na plus :) na razie nie jestem w stanie powiedzieć niczego więcej, ale obiecuję, że przy 1 rozdziale rozpiszę się bardziej! będzie zapewne więcej informacji... prolog napisałas ładnie, znalazłam jedynie kilka powtórzeń.
    poza tym dla wygody czytelników radziłabym wyłączyć weryfikację obrazkową przy komentowaniu, bo to jest trochę uciążliwe.

    pozdrawiam i obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam tu przez wizaż i bardzo mi się spodobało :) Dodaję Cię do ulubionych u siebie i będę często wpadać :) zrealizowacmarzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. I powiadamiaj mnie proszę o nowych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się, jak opisałaś uczucia bohaterki - i do tego zamieszkała w Paryżu! Ciekawe co się stało, że podjęła taką, a nie inną decyzję. Z chęcią będę śledzić dalsze jej losy, dlatego od razu zabiorę się za rozdział pierwszy. :) Spodobał mi się Twój styl i sposób, w jaki wszystko opisujesz - oby tak dalej.

    Pozdrawiam ciepło! Julss xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się styl i opisy, czyli to z czym ja mam problem, bo opisy nie są i nigdy nie były moją mocną stroną. Od czasu do czasu zdarzy mi się jakiś napływ weny na opis, ale wciąż nad tym pracuje i skupiam się na czytaniu innych właśnie dlatego by się czegoś od nich nauczyć. Tak więc opis, styl, poprawność w Twoim opowiadaniu gości, ale brak mi w tym ciekawej fabuły, a jeśli jest to od prologu jej nie dostrzegam. Póki co mamy kobietę co poświęciła swoje całe życie na karierę i zarabianie pieniędzy. Być może ona i wielu innych nie nazwałoby tego poświęceniem a ambicjami, wygodą, itd, ale ja mam swoje zdanie na ten temat i uważam, że ludzie są nie tylko po to by gromadzić majątek, ale też by mieć komu go przekazać. Dzisiejszy świat jednak narzuca na nas rodzicielstwo po trzydziestym a niekiedy nawet czterdziestym roku życia, bo wcześniej są szkoły średnie i technika, studia, potem zdobywanie zawodu i doświadczenia...i nierzadko, nagle okazuje się już być za późno na zmiany. Muszę jeszcze Izabele zganić za sypianie z żonatymi mężczyznami. Niby oni są bardziej winni niż ona i z tym się akurat zgadzam, gdyż to ona jest wolna i bez zobowiązań, a oni mają obowiązek dochować wierności, ale gdzie jest jej moralność, kobieca solidarność, zabieranie zapracowanych ojców dzieciom nie wydaje mi się być czymś pozytywnym, a ona zdaje się o tym myśleć z dumą, jakby to jej schlebiało. Ja nie widzę żadnego powodu do dumy i zadowolenia w tym, że jest dziewczyną na raz, albo dziewczyną na kilka nocy.

    Pozdrawiam i w wolnej chwili, może jeszcze dziś zajrzę do pierwszego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mój zamysł prologu był taki, żeby właśnie za dużo nie zdradzać z fabuły, tylko po prostu pokazać taki wycinek z codzienności pewnej osoby. A to, co jak się to dalej potoczy i jakie znaczenie będzie mieć w całej historii, okaże się później, z biegiem akcji. ;) Nie odebrałam tego jako zarzut z Twojej strony, spoko, ale po prostu mówię, że taki był niejako zamysł. :)

      Co do sypiania z żonatymi... cóż, jak sam zauważyłeś, do tego tanga trzeba dwojga. :D A kobieca solidarność... hm, jako ktoś, kto jest bez zobowiązań i kto ma za sobą raczej trudną przeszłość i traktuje facetów jako swego rodzaju maszynkę do seksu, odskocznię od tego wszystkiego (bo emocjonalnie się w to przecież nie angażuje - a na pewno nie w kontekście związku), ma raczej wypaczone pojęcie solidarności i w ogóle moralności. :)

      Usuń
    2. Jeśli taki był twój zamysł, to akceptuje. A co tyczy się bohaterki prologu, to chyba lepiej, że jest taka, nawet wolę jak postać opowiadania nie ma moralności, solidarności i brak jej kilku zasad w kręgosłupie, niżeli takie dobre, miłe, grzeczne i zawsze ułożone panienki co to nic w życiu nie przeżyły, w dupie były i gówno widziały (wybacz wulgaryzm i dosadność). Ja po prostu staram się dać do zrozumienia, że nudzi mnie czytanie o ideałach i twój blog był miłą odskocznią od moich ostatnich lektur bloggowych, bo choć uważam, że każda twórczość zasługuje na uwagę i każdą można za coś skrytykować i za coś pochwalić, to jednak mam swoje typy i upodobania... po prostu wolę kontrowersje, coś o czym można podyskutować i wyrazić poglądy, coś o czym po prostu jest co powiedzieć, a ciężko powiedzieć coś więcej o ideale niż to, że jest idealny i idealnie postępuje w swoim idealnym świecie.
      Wybacz mi błędy, ale pisane na szybko z użyciem jednego palca i jednego oka, bo właśnie planuje w końcu iść spać.
      Pozdrawiam i myliłaś się, nie mam zawyżonej samooceny. Wręcz przeciwnie, uważam, że piszę raczej przeciętnie, albo nawet gorzej niż przeciętnie, Po prostu łatwiej zauważyć cudze błędy niż swoje i dlatego zawsze jestem wdzięczny jak ktoś ma czas wypisać mi moje, bo przy poprawianiu tego ocenianego tworu, jak i pisaniu kolejnych takie wypunktowywanie, wytykanie błędów i pisanie szczerych odczuć naprawdę moim zdaniem pomaga.
      Jeszcze raz pozdrawiam.

      Usuń
  6. Właśnie takich bohaterek nie potrafię zrozumieć.
    Wiesz, ambicje ambicjami, ale dla mnie - osoby wychowanej po staroświecku - nie mieści się w głowie, że miłość może być czymś drugorzędnym. Tak samo zawód jak i uczucie jest ważne w życiu kobiety.
    Poza tym, samotność da o sobie znać i kiedyś może ją złamać. Ludzie gorzknieją i stają się pozbawieni wrażliwości...
    Mimo, że rodzimy się i odchodzimy z tego świata sami, to jednak jest coś takiego jak więzi społeczne.

    Również nie jestem fanką tzw. skoków w bok. Ach, ale ze mnie sentymentalny człek :)

    Pozdrawiam i miło mi, że mogłam do Ciebie zawitać ^^
    Od czasu do czasu przeglądam Internety w poszukiwaniu czegoś inspirującego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, znalazłam niedawno twojego bloga w polecanych u znajomej, dodałam sobie do zakładki muszę przeczytać i oto jestem, nie mam zbyt wiele wolnego czasu dlatego postanowiłam przeczytać chociaż prolog, ale juz wiem, że kolejne rozdziały również odwiedzę. Po pierwsze szablon jest cudowny, taki prosty i nie przesadzony, a dziewczyna w tle piękna.
    Izabela, która stała się Isabellą spełniła swe marzenia. Mieszka w Paryżu, zrobiła karierę, jest "kimś", ale czy tak naprawdę to dało jej pełnię szczęścia?
    Jestem ciekawa jej dalszych losów w wielkim świecie. Pozdrawiam serdecznie i oczywiście zostaję z tobą na dłużej dołączając do obserwujących.
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowna Autorko

    Ostatni akapit jest inaczej sformatowany niż pozostałe – to po pierwsze. Po drugie piszesz ładnie, nieco tajemniczo i prosto. Bez zagmatwanych metafor, kobieco i przyjemnie mi się ten prolog czytało. Jego długość również odpowiednia. Niezbyt długo, niezbyt konkretnie, ale zwięźle i na temat. Mnie tu tylko zabrakło czegoś, co zachęciłoby mnie do dalszego czytania. Czytelnicy lubią odkrywać sekrety, dowiadywać się różnych rzeczy o bohaterach. Taką rzeczą może być powód, dla którego bohaterka przeprowadziła się do obcego kraju. Niemniej odniosłem wrażenie, że zepchnęłaś to trochę na bok i na pierwszy plan zostały wyciągnięte inne fakty o bohaterce. To też nie jest zły zabieg. Jak znajdę czas, to przeczytam pierwszy rozdział i być może po nim będę w stanie napisać coś więcej.

    Drobne sprawy natury „technicznej”:

    „Poczuła ukłucie w sercu[…]” po „sercu” występuje kreska – tzw. dywiz. Dywiz ten powinnaś zamienić na półpauzę. Dywiz służy budowaniu różnorakich złożeń, natomiast półpauza przydaje się w sytuacjach, którą przedstawiłaś.

    „Właściwie to nie celebrowała rocznic, w ogóle uważała siebie[…]”
    „Siebie” zamieniłbym na „się”. Nie ma sensu wydłużać, bo to wygląda sztucznie. To tak jak ktoś mówi „jego” zamiast „go”.

    „Christophe,[…]”
    Po tym jest podwójna spacja.

    Całość pachnie mi jakimś tekstem obyczajowym, za którymi raczej nie przepadam, ale wiedz, ze daję Twojej pracy szansę.

    Pozdrawiam i życzę weny
    http://www.zaklinacz-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, obiecywałam, że wpadnę i właśnie to czynię, choć z ogroomnym opóźnieniem, za które z góry przepraszam. Dopiero teraz znalazłam chwilkę, aby ponadrabiać zaległości, wić przybyłam tutaj do ciebie czym prędzej.
    Prolog mnie zaciekawił, choć nie zdradziłaś w nim wiele. Tak, jest tajemniczo i chyba to właśnie tak bardzo intryguje. Postać tej kobiety też mnie nurtuje, a raczej nie sama postać, co jej przeszłość. Bardzo chętnie zagłębię się w jej historię nieco lepiej.
    Póki co jestem zauroczona opisami i ładnym stylem. Przyjemnie się to czytało, więc lecę zapoznawać się dalej z wykreowaną przez ciebie opowieścią, a w międzyczasie zapraszam cię do siebie, na mój nowy blog. Będzie mi miło, gdy podzielisz się ze mną opinią na jego temat, choć oczywiście do niczego nie zmuszam ;)
    http://ostatnie-tango.blogspot.com/
    PS. Chyba coś nie tak jest z rozdzielczością mojego ekranu, bo twój szablon mi się na nim nie mieści :( Musiałam przesuwać tym paseczkiem na dole w prawo i w lewo, a nie było to wygodne. Nie skarżę się, ale wolałam dać znać, że nie u wszystkich szablon, choć piękny, będzie wyglądał prawidłowo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo spodobał mi się szablon Twojego bloga, na którego wpadłam zupełnie przypadkowo, jednak postanowiłam zostać na dłużej i zacząć czytać Twoje opowiadanie. Jednak jak czytać to od początku, czyli od Prologu. Zostanę Twoim czytelnikiem, gdyż bardzo mnie wciągnął. Dodam Twój blog do obserwowanych. Daj mi trochę czasu na dotarcie do aktualnego rozdziału :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci dużo weny i zapału do pisania! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że wpadłaś i bardzo się cieszę, że prolog Cię zaciekawił. :)

      Usuń
  11. Witaj. Zawitałaś do mnie na nielegalna-pasja.blogspot.com za co dziękuję :)
    Przyznam, że zaintrygował mnie opis, niedługo zacznę nadrabiać. Tymczasem dodałam do linków i idę obserwować :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny. :) I miło mi, że udało mi się Cię zaciekawić. ;)

      Usuń
  12. Prolog genialny. Przeczytałam już całości, a to co sądzę o rozdziałach, napisałam sobie na boku, także komentarze pojawią się raz dwa, ale to nie znaczy, że przeczytałam na odpieprz się ;)

    Prolog. Ciekawy, intrygujący, dosyć długi jak na prologi. Masz ciekawy styl, który zachęca do dalszej lektury.
    Podoba mi się postać Isabelli, która no... zrobiłą karierę, ma wszystko praktycznie, ale czy to WSZYSTKO jest na prawdę ważne? Gdzieś chyba posiało się szczęście. Jest samotna, na dłuższą metę nie jest to dobre :(
    Trochę tylko wcina się zdjęcie i nie widać tak paru centymetrów szablonu z lewej strony. Ale może to u mnie, tak? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to czy Izabela jest szczęśliwa, to kwestia sporna. Z "wierzchu" na pewno tak, a poza tym spełniła swoje cele, więc na pewno dało jej to satysfakcję. Ale generalnie w życiu mało co jest czarno-białe, więc nawet, jeśli w jakiejś dziedzinie odniosła sukcesy i w jakiejś tam części jest szczęśliwa, to jeszcze nie znaczy, że w innej jest tak samo. Bo nie jest. I Iza dobrze o tym wie, z tym że nie do końca dopuszcza do siebie tę myśl. Woli żyć złudzeniami, bo tak jest wygodniej. Ale prędzej czy później, z przeszłością trzeba będzie się zmierzyć, nie można w nieskończoność uciekać.

      Usuń
  13. Jej, widząc te długie komentarze juz wiem, że im nie dorównam :( aczkolwiek uważam, że za coś tak ciekawego należy ci się chociaż mały komentarzyk :)
    Aż dostałam dreszczy czytając ten prolog. Niesamowicie mi się podoba i niemal potrafię wczuć się w bohaterkę a wiadomo, że to jedna z ważniejszych elementów czytania :) piszesz naprawdę ciekawie i jestem pewna, że będę tu zaglądać :)
    Letha Kenda
    http://kszwamzp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Cię zaciekawić. :) Mam nadzieję, że nie zakończysz lektury na prologu, ale zajrzysz też do rozdziałów. :)

      Pozdrawiam i obiecuję, że do Ciebie wpadnę. :)

      Usuń
  14. Hej!

    Ach, nie wiem za bardzo o co chodzi w tej całej historii. Coś zdaje się o miłości i ku chwale Paryża (na moim bucket list). Przepraszam, że nie jestem obdarzona talentem malowania komentarzy, ale chcę powiedzieć, że uważam, iż prolog spełnia swoje zadanie. Nie chciałabym wszystkiego mieć podanego na tacy, a styl pisania z pewnością zachęca do rozwikłania tajemnicy.

    Gratuluję i życzę duuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń